Wojna makowa i Republika smoka trafiły na moją listę najlepszych książek 2020 roku. Nie mogłam się doczekać finału tej fantastycznej historii i gdy tylko nadarzyła się okazja, bez zastanowienia, za to z ogromem oczekiwań i wysoko postawioną poprzeczką zabrałam się za czytanie. Płonący Bóg ma 800 stron, a ja pochłonęłam tę książkę w niespełna trzy dni... No i w końcu poznałam zakończenie najlepszej historii zeszłego roku.
W czasach wojny ludzie posuwają się do różnych występków. Niektóre z
nich są okrutne, a życie z nimi jest niemal niemożliwe. Jedynym wyjściem
jest próba wyparcia ich z pamięci i zrzucenie gdzieś w mroczne odmęty
spękanej duszy. Tak właśnie postąpiła Rin.
Dziewczyna miała wszystko na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło przyjąć
hojną ofertę Cesarzowej i stłumić bezsensowną rebelię. Następnie mogłaby
poprowadzić armię na południe i odzyskać swój dom. Zamiast tego uniosła
się dumą i wznieciła rewolucję, która zakończyła się krwawą porażką, a
Cesarzowa nigdy już nie okaże jej łaski.
Rin pozostała sama, zniszczona i zagubiona. Straciła wolę życia, a
prawdziwy wróg dopiero nadciąga. Jego zwycięstwo oznaczać będzie koniec
ludzkości. Tylko czy Rin podejmie walkę? A może pozwoli, aby świat
spłonął pod rządami nowego tyrana?
Jeśli
jeszcze nie czytaliście trylogii Wojen makowych to jak najszybciej to
zmieńcie, bo takich zwrotów akcji, dynamiki, barwnych postaci które nie
są w żadnym wypadku wybielone poprzez posiadanie samych dobrych cech nie
znajdziecie w innych książkach (ja do tej pory nie znalazłam, a mam a
sobą już trochę tytułów). Płonący Bóg zamyka wszystkie otwarte wątki i jest rewelacyjnie napisany, a historię po prostu się pochłania.
Rin jest bohaterką wyjątkową. Z
jednej strony mocno jej kibicowałam, lubiłam ten jej ciężki charakter,
natomiast z drugiej miałam jej dość (zwłaszcza pod koniec kiedy to mocno zaszła mi za skórę). Kitaj to
postać tak szalenie intrygująca, to wzór przyjaciela, choć też nie jest
pozbawiony wad. No i Nezha który nieźle namieszał w całej serii, Nezha
który walczył o to w co wierzył, Nezha którego kochasz i nienawidzisz
jednocześnie, Nezha który podejmował wiele złych wyborów, by koniec
końców... No tego Wam zdradzić nie mogę, bo byłby to zbyt duży spoiler.
Zdecydowanie jest to mój ulubiony bohater, choć byłam na niego zła nawet
częściej niż na Rin.
W ogóle niesamowita jest kreacja postaci w tej trylogii. Niesamowite jest też to, że nie można tutaj do końca wszystkim ufać, bo to że ktoś w danym rozdziale jest przyjacielem, to wcale nie znaczy że do końca nim będzie, albo że nie ma ukrytych celów i intencji. Zakończenie całkowicie mnie rozłożyło. Długo analizowałam końcówkę i doszłam do wniosku, że lepszego zamknięcia tej historii chyba nie dałoby się napisać. Choć z początku nie do końca mi to pasowało, tak z czasem stwierdziłam, że autorka to po prostu geniusz i ta trylogia po prostu musiała się tak a nie inaczej zakończyć.
Gorąco, gorąco Wam polecam cały cykl Wojen makowych, jest to wspaniała, pełna brutalności historia pokazująca okrucieństwa wojny, niesamowite zmiany postaci, manipulację, ból, cierpienie... Autorka nie oszczędza swoich bohaterów i tak naprawdę nie wiadomo czy postać o której aktualnie czytamy nie zostanie uśmiercona kilka stron dalej. Rewelacja, Wojna makowa to złoto, czytajcie i zachwyćcie się nią tak samo jak ja, a jeśli jesteście po lekturze jednego, czy dwóch tomów to proszę - przeczytajcie kontynuację, bo naprawdę, naprawdę warto poznać zakończenie tej genialnej historii.
Płonącego Boga oraz masę bestsellerów znajdziecie na Taniej Książce ;)
Ta seria nie jest mi znana.
OdpowiedzUsuńPewnie jestem w mniejszości, ale nie przepadam za Wojną Makową. Po tylu pozytywnych opiniach i jej "wszędobylskości" poczułam się tą książką rozczarowana i jak na początku miałam zamiar kontynuować tą serię, tak po czasie uznałam, że jednak nie mam na to ochoty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Raczej nie sięgnę po trylogię.
OdpowiedzUsuń