Kilka dni temu na blogu pojawiła się recenzja Wojny makowej, która według mnie jest najlepszą książką jaką przeczytałam w tym roku. Dzisiaj natomiast chciałabym napisać kilka słów na temat jej kontynuacji, czyli Republiki smoka. Sporo osób uważa, że drugi tom jest jeszcze lepszy od pierwszego, ja natomiast sądzę, że był nieco słabszy, ale za to końcówka, dosłownie wgniotła mnie w fotel... Zapraszam Was serdecznie do dalszej recenzji. :)
Gniew zmieniający duszę w rozszalały ogień, którego nigdy nie da się
ugasić. Oto cały świat Rin. Chwyciła los za gardło i wyrwała mu z trzewi
swoją przyszłość- dostała się do Akademii Sinegardzkiej a potem dalej,
dzień po dniu, walczyła by ją skończyć. Tylko po to, by patrzeć, jak
jeden po drugim umierają jej przyjaciele. By oglądać góry usypane z
trupów swoich rodaków. By stać się istotą, zdolną spalić cały naród
najeźdźców w akcie niewyobrażalnej zemsty.
Teraz nie zostało jej nic, prócz odwetu na ostatniej zdrajczyni -
Cesarzowej Su Daji. Oraz ciągłej walki z Feniksem, który nieustająco
żąda ofiar. W chwili, gdy mu się podda, jej ciało stanie się ledwie
narzędziem i będzie palić wszystko i wszystkich. A gdy cały świat
zamieni się w popiół, Rin sama zamarzy o śmierci.
Po wydarzeniach z poprzedniej części Rin stała się tak naprawdę wrakiem człowieka. Dziewczyna nie potrafi znaleźć sobie miejsca, czuje silny gniew, który jako tako trzyma ją przy zdrowych zmysłach. Pragnie zemsty i nie zawaha się przed niczym. Widać ogromną przepaść między Rin z początkowych rozdziałów Wojny makowej, a dziewczyną jaką stała się w Republice smoka. Wojna odcisnęła na niej swoje piętno (zresztą pozostałe postacie również się zmieniły). Wydaje mi się, że ta część jest dużo bardziej dorosła. Pojawia się tutaj sporo polityki i w zasadzie przez pierwsze 300-400 stron obserwujemy głównie polityczne potyczki możnowładców. Prawdziwa akcja zaczyna się w drugiej połowie książki.
Styl R. F. Kuang pozostaje niezmiennie rewelacyjny. Kiedy przyszła do mnie paczka od Taniej Książki, w pierwszej chwili pomyślałam, że może przypadkowo wysłano do mnie dwie książki. Dopiero po rozpakowaniu zobaczyłam, że po prostu Republika smoka jest tak gruba. Prawie 800 stron, a mimo to... w ogóle tego nie czuć. Przez tę historię po prostu się płynie i o ile pierwsza połowa szła mi nieco wolniej, to druga pędziła już na łeb na szyję, a zakończenie... Kurwa mać, zakończenie było cholernie dobre i niesamowicie zaskakujące!Tylu emocji naprawdę dawno nie doświadczyłam. Czytając historię Rin, równie brutalną, równie zaskakującą i szalenie dobrą jak w poprzedniej części, czułam się niesamowicie rozemocjonowana. Do tej pory nie mogę zapomnieć o tym co tam się wydarzyło. Końcówka była epicka, przez co nie mogę się doczekać ostatniego tomu trylogii. R. F. Kuang to rewelacyjna pisarka, która zaskakuje z każdym rozdziałem. Podobnie jak w poprzednim tomie - tutaj nigdy nie możemy mieć pewności kto zginie a kto przeżyje. Wydaje mi się, że akcja była nieco wolniejsza (nie licząc epickiej końcówki) niż w Wojnie makowej. W Republice smoka autorka bardziej skupiła się na polityce, na relacjach między postaciami i pojawił się mały zalążek wątku miłosnego, ale nie będę się o nim bardzo rozpisywać, bo nie chciałabym Wam niczego przez przypadek zaspoilerować.
Pomimo tego, iż w moim odczuciu pierwszy tom był nieco lepszy, to i tak jestem bardzo zadowolona i cały czas zachwycam się tą trylogią. To kawał dobrej, genialnej fantastyki, do której na pewno będę wracać. Mimo tego, że nie zawsze zgadzałam się z główną bohaterką, mimo tego, że czasem działała mi na nerwy, to koniec końców i tak jej kibicowałam i trzymałam za nią kciuki. Jeszcze bardziej polubiłam Kitaja i jeszcze bardziej znienawidziłam pewną postać. Mam nadzieję, że trzeci tom ukaże się jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać, a do Was mam jedną prośbę - przeczytajcie tę rewelacyjną historię! Gorąco polecam.
Republikę smoka oraz inne książki z gatunku fantastyki znajdziecie na Taniej Książce :)