sobota, 28 lipca 2018

Filmowa sobota | Colonia, czyli mało znany, ale niezwykle poruszający film

Ostatnio pomyślałam sobie, że można by wprowadzić jakiś nowy cykl postów na bloga. Zauważyłam, że lubicie czytać moje wpisy o filmach, bo nieraz takie się pojawiały, więc stwierdziłam, że mogłabym pisać o nich częściej. Filmowa sobota będzie zatem kolejnym cyklem postów, które będą dotyczyły jak nietrudno zgadnąć filmów, jakie miałam okazję obejrzeć. :) Dzisiaj porozmawiamy sobie o mało popularnej Colonii w reżyserii Floriana Gallenbergera, która zasługuje na zdecydowanie większy rozgłos.


Natknęłam się na ten film na jednym z blogów, które obserwuję, nie pamiętam już gdzie to dokładnie było, ale autorka posta bardzo mnie zaciekawiła tą produkcja i postanowiłam, że chętnie obejrzę ten film, tym bardziej że gra w nim Emma Watson, znana z roli Hermiony Granger z Harry'ego Pottera. Poza tym opis oraz zwiastun filmu były (są) niezwykle interesujące, a że zbliżała mi się matura, to postanowiłam obejrzeć Colonię w nadziei, że znajdę tam jakieś motywy, które mogłyby mi się przydać na polskim. Odpaliłam więc mój dziesięcioletni komputer i zabrałam się za oglądanie.


Akcja rozgrywa się w latach siedemdziesiątych w Chille. Pewnego dnia młody chłopak - Daniel, zostaje porwany przez tajną policję. Jego dziewczyna Lena nie może się pogodzić ze stratą ukochanego i rozpoczyna jego poszukiwania. Trafia do Colonii Dignitas, strzeżonego obozu, w którym żyje sekta na czele z kaznodzieją Paulem Schaferem. Okazuje się, że z tego miejsca jeszcze nikomu nie udało się uciec, a ludzie tworzą swego rodzaju kult i są ślepo wpatrzeni w swojego przywódcę. Aby wyzwolić Daniela, Lena postanawia dołączyć do wyznawców kultu i dostaje się na teren Colonii.


Ten film mocno mną wstrząsnął. Był niesamowicie wciągający, aktorzy bardzo dobrze wcielili się w swoje role, byli bardzo przekonujący. Koniec filmu wycisnął mi łzy z oczu - ta produkcja trzymała w napięciu właściwie od początku do końca. Jest to smutna historia, tym bardziej, że oparta na faktach. Nie mogłam się oderwać od ekranu komputera, z zapartym tchem i wielką ciekawością śledziłam dalsze losy bohaterów, nie mogąc uwierzyć w to co się tam działo. Colonia wywołała we mnie masę emocji. To historia miłosna, w której ukazane jest olbrzymie poświęcenie dla drugiego człowieka, sposób przetrwania oraz piękna i prawdziwa relacja między mężczyzną, a kobietą, którzy bardzo się kochają.


Uważam, że filmy takie jak ten powinny być zdecydowanie bardziej znane. To po prostu trzeba obejrzeć. Gwarantuję, że nie pożałujecie czasu poświęconego na ten film, wciągniecie się nie wiadomo kiedy i potem przez długi czas będziecie o nim rozmyślać. Historia Leny i Daniela poruszy was, uczucie, jakie ich łączy jest niezwykle dobrze ukazane - takie prawdziwe i szczere. Gra aktorska jest bardzo dobra, a cała fabuła po prostu piękna. To proste słowo najlepiej opisuje cały ten film - jest piękny. Jeśli macie chwilę czasu to nie zastanawiajcie się dłużej i obejrzyjcie Colonię - dajcie się poruszyć i poznajcie tę wspaniałą historię, opartą na faktach. Serdecznie polecam!
Udostępnij

środa, 25 lipca 2018

W blasku nocy - opowieść o dziewczynie, która noc zamienia w dzień

Kiedy tylko przeczytałam opis W blasku nocy, pomyślałam sobie, że może to być coś podobnego do Ponad wszystko, które bardzo mi się podobało i stwierdziłam, że chętnie przeczytam powieść autorstwa Trish Cook. Jeśli jesteście ciekawi jakie wywarła na mnie wrażenie, to zachęcam do przeczytanie mojej opinii o tej książce.


Katie cierpi na niezwykle rzadką chorobę jaką jest Xeroderma pigmentosum (w skrócie XP), znana również jako skóra pergaminowa. Polega ona na tym, że dziewczyna nie może mieć styczności ze światłem słonecznym - nawet najkrótsza chwila na słońcu może spowodować poważne obrażenia w jej organizmie, a nawet doprowadzić do śmierci. Dlatego też Katie aby zyskać choć ułamek normalnego życia, wychodzi wieczorami na dworzec aby tam grać na gitarze. Pewnego dnia obiekt jej westchnień - chłopak, którego od lat obserwuje z okna swojego pokoju - Charlie, podchodzi do niej gdy gra i zaczyna rozmowę. Czy choroba Katie, stanie na przeszkodzie miłości? Jak będzie wyglądała jej relacja z Charlliem?

Zacznę od tego, że powieść Trish Cook jest dosyć krótka, a co za tym idzie - bardzo szybko będziecie w stanie ją przeczytać. Właściwie jest to lektura na jeden wieczór. Styl pisania autorki jest bardzo lekki i prosty, przez co idealnie trafia do czytelnika. Autorka postawiła sobie wysoko poprzeczkę - uważam, że choroba to niezwykle trudny temat i trzeba się z nim obchodzić ostrożnie, przekazać czytelnikowi niezbędne informacje oraz nie umniejszać powagi sytuacji chorego bohatera. Trish Cook w prosty, ale skuteczny sposób opisała czym jest XP i co ze sobą niesie, pokazała trudności z jakimi musi się mierzyć chora osoba, a na końcu książki mamy jeszcze kilka słów informujących nas dodatkowo o tej chorobie.


Katie jest bohaterką, której ciężko jest nie polubić. Ta dziewczyna ma swoją pasję jaką jest gra na gitarze i pisanie piosenek, jest zabawna, stara się prowadzić w miarę normalne życie i nie użala się nad sobą. Charlie jest uroczym nastolatkiem, który troszczy się o Katie, ma poczucie humoru. Ta dwójka tworzy bardzo dobraną parę i są niezwykle uroczy razem. To słowo idealnie moim zdaniem określa ich związek, który był właśnie taki uroczy, słodki, może nawet momentami aż zbyt przesłodzony, ale bardzo przyjemnie czytało mi się sceny z ich udziałem.

Autorce udało się nieźle mnie zaskoczyć na końcu jej powieści. Nie do końca wierzyłam w to co się tam działo, liczyłam na to że wszystko jakoś inaczej się rozwiąże, a koniec będzie zupełnie inny. Bardzo doceniam to, że Trish Cook tak, a nie inaczej pokierowała losami bohaterów, bo dzięki temu jej powieść nie była nudna, ani przewidywalna. Było też kilka wzruszających momentów, które mogą wywołać łzy u bardziej wrażliwych osób. W blasku nocy skupia się na uczuciu między Katie i Charliem, które rozwija się w cieniu choroby dziewczyny.


Powieść Trish Cook będzie idealna dla tych, którym podobało się Ponad wszystko, czy też Gwiazd naszych wina. Jest to historia pierwszej miłości, która na zawsze zmieni życie bohaterów. Katie i Charlie to postacie, których nie da się nie lubić, a ich rodzące się miedzy nimi uczucie jest niesamowicie urocze. W blasku nocy to lektura w sam raz na letni wieczór - poświęćcie kilka chwil i poznajcie wspaniałą historię Katie i Charlie'go, bo naprawdę jest warta uwagi. :)

Za egzemplarz dziękuje wydawnictwu Jaguar :)



Udostępnij

piątek, 20 lipca 2018

Piątek z piątką, czyli 5 mało znanych książek, które są warte uwagi


W dzisiejszej odsłonie Piątku z piątką na tapetę pójdą książki, które bardzo mi się podobały, ale są dość mało znane (przynajmniej tak mi się wydaje) i zasługują na większą popularność. Mam nadzieję, że może przekonam kogoś z was do sięgnięcia, po któryś z niżej podanych tytułów, bo myślę, że naprawdę warto je poznać. :) Bez zbędnego przedłużania - witam was w czwartej odsłonie Piątku z piątką i zapraszam do czytania. :)


Na pierwszy ogień idzie Wszechświat kontra Alex Woods. Mam wrażenie, że kilka lat temu było większe zainteresowanie tym tytułem, ale teraz właściwie nigdzie nie widać tej książki. Niewątpliwą jej zaletą jest styl pisania autora, bo przeczytanie tej powieści zajmuje niewiele czasu, często wprowadzane są zabawne momenty i tę książkę po prostu chce się czytać. Bardzo wciągająca, nieprawdopodobna historia Alexa, która na pewno przypadnie do gustu miłośnikom nieco pokręconych historii. Pełna humoru, ciepła, wciągająca i oryginalna pozycja, warta waszej uwagi. :)

"Pewnej deszczowej nocy celnik zatrzymuje poszukiwanego Alexa Woodsa. W jego samochodzie znajduje kilogram marihuany, sporą ilość gotówki i… urnę z ludzkimi prochami. Nie pierwszy raz chłopak trafia na czołówki gazet — od czasu, gdy przed laty uderzył w niego meteoryt, zna go każdy. Właśnie tak rozpoczyna się znakomita debiutancka powieść Gavina Extence’a, nagrodzona w plebiscytach Amazon Best Book oraz Writers’ Guild Best Book.

Wydawać by się mogło, że w życiu Alexa Woodsa wyczerpał się już limit niespodzianek. I chociaż matka tarocistka oraz wypadek z udziałem spadającego meteorytu stanowią spory bagaż doświadczeń, prawdziwym zwrotem w jego życiu okazało się przypadkowe spotkanie pana Petersona…" - lubimyczytac




Tym razem proponuję wam książkę, która na pewno was poruszy. Trzy i pół sekundy to wzruszająca historia o tym jak poradzić sobie ze śmiercią dziecka, które zostało brutalnie odebrane zrozpaczonym rodzicom przez sepsę. To powieść dla dojrzalszych czytelników, którzy szukają czegoś poważniejszego i skłaniającego do refleksji. Na pewno warto poznać historię małżeństwa, które w jednej chwili straciło wszystko, bo czasem dobrze jest zrobić sobie przerwę od lekkich historii, które szybko się zapomina, a zabrać się za coś wymagającego oraz poruszającego. To historia, która odpowiada na pytanie jak żyć z ogromną żałobą i tragedią.

"Grace i Tom Penderford to zgodne i szczęśliwe małżeństwo. Mieszkają w sielankowym domu na wsi i wychowują zdrową córeczkę, Chloe. Są beztroscy. Są normalni.

Jednak los szykuje im okrutną niespodziankę. Tuż po trzecich urodzinach Chloe wszystko się zmienia. Bezlitosna choroba rozbija szczęśliwą trójkę, zabierając córeczkę na zawsze.

To sepsa, przez którą na świecie co trzy i pół sekundy umiera jeden człowiek.

Niewymowna tragedia, która dotyka małżeństwo pozostawia piętno na każdej sferze ich życia.

Czy Tomowi i Grace uda się pozlepiać serca, które pękły na milion kawałków? Czy ich związek ma jeszcze jakąkolwiek przyszłość?" - lubimyczytac



Jeśli jesteście fanami fantastyki, lubicie książki o zombie, apokalipsie, to koniecznie przeczytajcie Pandorę. To brutalna książka, dla osób o mocnych nerwach, niezwykle wciągająca i intrygująca. Tutaj właściwie ciągle coś się dzieje i nie ma mowy o nudzie. Autor wykreował świat, w którym nikt nie jest bezpieczny i zrobił to w genialny sposób. wszystko w tej powieści jest dokładnie przemyślane i bardzo dobrze opisane. To kawał dobrej książki, która z pewnością nada się idealnie dla fanów takich klimatów, chociaż nie tylko. Jeśli szukacie jakiejś dobrej i wciągającej fantastyki to Pandora nada się idealnie. Do tego nie łatwo o niej zapomnieć, a film na jej podstawie byłby prawdziwą petardą.

"Melanie ma dziesięć lat i odkąd pamięta, mieszka w celi bez okien. Każdego dnia uzbrojeni po zęby żołnierze przywiązują ją do wózka i zawożą na lekcje. Nie rozmawiają z nią. Chyba się boją, że ich zje – tak jak „głodni”, którzy zjadają innych ludzi po tym, jak zarazili się dziesiątkującym ludzkość grzybem Ophiocordyceps unilateralis.
Gdy Melanie zostaje sama, lubi sobie wyobrażać, że jest niezwykła i odważna jak mityczna Pandora. Że tak jak ona została obdarowana. Że potrafi obronić swoją ukochaną nauczycielkę przed zagrożeniem. Także przed sobą…" - lubimyczytac




Wirusy to powieść napisana w bardzo lekki i przyjemny sposób, którą czyta się naprawdę błyskawicznie. Autorka dała nam możliwość rozwiązania zagadki laboratorium, które mieści się na pewnej wyspie. Po odkryciu szczątków ludzkich, młodzi ludzie próbują odkryć co tak naprawdę dzieje się za murami laboratorium i kto zginął na wyspie. Nie jest lektura, o której długo będziecie rozmyślać, ale na sto procent spędzicie z nią miło czas i będziecie ciekawi jak potoczy się ta historia. Autorka wykreowała bohaterów, ciekawych świata, oraz stworzyła zagadki, które okazują się nieprzewidywalne i zaskakujące. Wirusy to pozycja warta do przeczytania szczególnie w okresie wakacji - wciągnie was i zapewni świetną rozrywkę.

"Młodzi ludzie znajdują ludzkie szczątki na małej wysepce w Karolinie Południowej, nieświadomie uruchamiając całą lawinę zdarzeń. W toku podjętego śledztwa odkrywają niewyjaśnioną zbrodnię sprzed lat. Kiedy wspólnie ratują chorego psa z laboratorium mieszczącego się na wyspie, żadne z nich nie ma już wątpliwości, że te dwie sprawy coś ze sobą łączy. Nie wiedzą jednak, że zwierzę jest nosicielem bardzo niebezpiecznego wirusa…

Tory Brennan, główna bohaterka powieści, jest zafascynowana kośćmi i martwymi ciałami równie mocno, co jej słynna ciotka, uznana antropolog sądowa, Temperance Brennan. Tory mieszka wraz z ojcem w odizolowanym od świata ośrodku badawczym, spędzając czas w towarzystwie dzieci innych naukowców. Dotychczas nie miała zbyt wielu okazji do wykazania się niezwykłą wiedzą, Aż do tej pory. Ona i czwórka jej przyjaciół są w śmiertelnym niebezpieczeństwie!" - lubimyczytac  




Na koniec chcę wam powiedzieć trochę o Monumencie 14 - cienkiej książce, ale za to ciekawie napisanej i wciągającej. Podobnie jak w przypadku Wirusów, ta powieść nie należy do grona wybitnych, ale z pewnością jest oryginalna i przez to zdecydowanie warta uwagi. Mnie przyciągnął do niej opis, który będziecie mogli przeczytać kilka linijek niżej. Akcja rozgrywa się w supermarkecie, gdzie nastolatkowie oraz małe dzieci ukrywają się przed katastrofami, które dzieją się w ich spokojnym do tej pory miasteczku. Na zewnątrz dzieją się okropne rzeczy a 14 młodych ludzi musi przetrwać nie wiadomo ile czasu w sklepie, który staje się ich domem. Monument 14 szybko was wciągnie i zachwyci fajną mapka zamieszczoną w środku książki. Warto rozważyć przeczytanie tej książki w letnie wieczory, kiedy nie ma nic ciekawego w telewizji. Na pewno będzie to dla was miła odskocznia i ciekawie napisana fantastyka dla młodzieży.

"Potężne tsunami pustoszy wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Nad krajem przetaczają się straszliwe burze, a ze zniszczonego ośrodka wojskowego wydostaje się tajemnicza broń chemiczna. Sześcioro licealistów, dwójka gimnazjalistów i szóstka mniejszych dzieci po wypadku w drodze do szkoły chroni się w supermarkecie. Wielki sklep szybko staje się jednak zarówno ich schronieniem, jak i więzieniem. Grupka zdanych na siebie, przerażonych, odciętych od świata dzieciaków zaczyna tworzyć małą społeczność: organizują sobie życie, dzielą obowiązki, starsi opiekują się młodszymi, ale też ujawniają się szkolne sympatie, antypatie i skrywane dotąd uczucia, wyłaniają się naturalni przywódcy i ci, którzy chcą skorzystać z sytuacji i trochę się zabawić..." - lubimyczytac

-----------------------------------

Mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam was do zapoznania się z tymi książkami, moim zdaniem są warte uwagi, zwłaszcza Wszechświat kontra Alex Woods, oraz Pandora - te dwie serdecznie wam polecam. Dajcie znać czy czytaliście którąś z tych pozycji, a może macie je w planach? Napiszcie też o książkach, które waszym zdaniem są zdecydowanie zbyt mało popularne - może skuszę się na którąś z waszych propozycji. ;) Udanego weekendu, widzimy się w następnej notce. :)
Udostępnij

niedziela, 15 lipca 2018

Piąta fala - film vs książka

Ta notka powstała już bardzo, bardzo dawno temu, ale kompletnie o niej zapomniałam, a szkoda żeby się zmarnowała w wersjach roboczych, więc publikuję ją dopiero teraz. 😂😂

Dzisiaj mam dla was porównanie pierwszego tomu książki z jej ekranizacją. Muszę przyznać, że obawiałam się trochę filmu, bo słyszałam o nim różne opinie - zarówno te pozytywne, jak i negatywne, więc nie chciałam się rozczarować i dość długo zwlekałam z obejrzeniem. W końcu po przeczytaniu trzeciego (i ostatniego) tomu trylogii, postanowiłam zabrać się za oglądanie. I oto przed wami podsumowanie filmu i porównanie go do książki.


!UWAGA NA SPOILERY!

W pierwszym tomie bardzo lubiłam Cassie i umieściłam ją nawet w spisie moich ulubionych książkowych bohaterek. W drugim tomie zachowywała się irytująco i nad wszystkim musiała sprawować kontrolę, co zaczęło mnie denerwować. Hamowała pozostałych i nie zgadzała się z ich opinią odnoście Evana, a kiedy w trzecim tomie nastąpiła sytuacja z Ringer i Benem, który był po jej stronie, ona demonstracyjnie pokazywała swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji. No, ale jej wyczynem na końcu zyskała sobie z powrotem moją sympatię. Okej, a co z filmem?


Nie przepadam za Chloe Grace Moretz i mam wrażenie, że sztucznie gra, poza tym zupełnie inaczej wyobrażałam sobie Cassie. Nie byłam zadowolona kiedy dowiedziałam się, że to ona ma wcielić się w rolę głównej bohaterki. Powiem szczerze, że nie powaliła mnie jej gra aktorska. Za dużo otwartych ust (helloł druga Kiersten Stewart się szykuje? xD), jej miny były bardzo podobne w poszczególnych scenach, a płacz, czy inne emocje, które ukazywała nie były da mnie przekonujące. Ale były też momenty, w których całkiem mi się podobało jej "aktorzenie", więc nie jest najgorzej (chociaż najlepiej też nie xD).


Ben Parrish - wyobrażałam sobie go jako bardziej hmm... męskiego? Nie mam nic do zarzucenia Nick'owi (który wcielił się w rolę Bena) jeśli chodzi o jego grę aktorską, ale uważam, że jego wygląd był zbyt chłopięcy i delikatny jak na Zombie'ego. Do tej roli idealnie mi pasuje Bob Morley z The 100! Hmm, w sumie Eliza Taylor byłaby świetną Cassie, a Lindsey Morgan - Ringer. ^^ Pozostali aktorzy byli dobrze dobrani i nie mam zarzutów co do reszty. Ooo, a aktor grający Evana idealnie mi do niego pasował! I jaki on przystojny! *.*

Zakończenie w książce było tak emocjonujące i zaskakujące, że ledwo nadążałam za przewracaniem kartek! Oj działo się, działo. Wszystko było dokładnie opisane przez autora i dzięki temu bardzo łatwo było mi się wczuć w czytaną powieść i wejść do jej świata. W filmie zakończenie było słabe.


Po pierwsze - zbyt łatwo im to wszystko poszło. Cassie jak gdyby nigdy nic wchodzi sobie do gabinetu (tak to nazwijmy :D) i wali babkę w głowę, dusi ją kablem, potem łatwiutko sobie wychodzi i lata w tę i z powrotem jak podczas biegania na wf. Potem spotyka Bena, który dosłownie na nią wpada i razem uwalniają Sama (niee, to wcale nie podejrzane kiedy nastolatka w ciut za dużym mundurze zabiera nagle małego chłopca z tłumu i wybiega z nim przez drzwi). Przecież to wcale nie było dziwne i wcale nie rzucało się w oczy! Szkoda, że nie poszli sobie spacerkiem, po co było biec i tak nikt niczego nie zauważył! xD

Żeby nie było - film mi się podobał. Oprócz tych minusów, które wymieniłam u góry był naprawdę bardzo ciekawy i nie żałuję, że go obejrzałam, jednak prawda jest taka, że nie umywa się do książkowego pierwowzoru. Nie jest to obowiązkowa filmowa pozycja, ale w wolnym czasie można sobie obejrzeć, tym bardziej jeśli lubi się klimaty obcych i zagłady świata.

Moja ocena książki: 8/10
Moja ocena filmu: 5/10
Udostępnij

środa, 11 lipca 2018

Najbardziej wzruszająca książka roku? | Normalni inaczej

Z reguły nie wzruszam się przy czytaniu książek. Zabierając się za Normalnych inaczej nie oczekiwałam jakiejś porywającej lektury, liczyłam bardziej na coś, co pozwoli mi przyjemnie spożytkować wolny czas. Spodziewałam się, że będzie to kolejna z wielu młodzieżówek, o której szybko zapomnę. I wiecie co? Książka Tammy Robinson całkowicie mnie pochłonęła, wzruszyła, oraz okazała się jedną z lepszych powieści jaką miałam okazję przeczytać w tym roku.


Maddy nie jest jak inne nastolatki. Jej życie to głównie praca oraz opieka nad młodszą, autystyczną siostrą, którą dziewczyna kocha najbardziej na świecie. Bohaterka nie ma czasu na spotkania z przyjaciółmi - zresztą przyjaźni się właściwie tylko z jedną osobą - kolegą z pracy. Kiedy któregoś dnia poznaje Alberta, nie wie, że chłopak wywróci całe jej życie do góry nogami i nieodwracalnie ją zmieni.

Albert musi żyć ze świadomością, że jego ojciec nigdy go nie doceni. Choć bardzo się stara mu przypodobać, nie potrafi dostrzec uznania w oczach taty. Chłopak pragnie wyprowadzić się z domu i zacząć żyć na własny rachunek. Spotkanie z Maddy okaże się najlepszą rzeczą jaka mu się przydarzyła.

"Normalni inaczej" to historia o tym, że każdy może znaleźć miłość i każdy może pokochać, nawet jeśli wszystko sprzysięga się przeciwko niemu. To magiczna opowieść o ludzkich sercach, która złamie serce także tobie.


Powieść Tammy Robinson wciąga już od pierwszych stron. Autorka ma niesamowicie lekkie pióro, zachowania postaci, które stworzyła są naturalne i niewymuszone. Powiem wam szczerze, że jest to jedna z najlepiej napisanych książek, jeśli chodzi o styl pisania, jakie do tej pory czytałam. Historia pokazana w powieści wydaje się tak naturalna, że z olbrzymią łatwością możemy sobie ją wyobrazić w rzeczywistości. To niezwykłe, jak Robinson prowadzi narrację - wszystko wygląda naturalnie, bez problemu możemy wczuć się w historię Maddy i Alberta.

Maddy i Albert... Każde z nich dźwiga swój prywatny bagaż doświadczeń, każde z nich m swoje własne problemy z którymi musi się zmierzyć. Maddy  ma młodszą siostrę Bee, która ma autyzm. Dziewczyna kocha ją jak nikogo innego, nie przeszkadza jej choroba siostry, traktuje to jak najbardziej naturalną rzecz na świecie, nie patrzy na Bee przez pryzmat choroby. Albert zawsze stał w cieniu swojego brata. Jego ojciec nigdy nie wyraził się o nim z szacunkiem - zawsze znajdował jakiś powód aby mu dokuczyć. Matka chłopaka większą część dnia spędza w maleńkim pokoiku - pralni i choć widzi jak jej mąż traktuje ukochanego syna, niewiele robi aby temu zapobiec. Maddy  i Albert wspierają się wzajemnie - każde z nich potrafi zrozumieć tą drugą osobę. Relacja jaka stopniowo tworzy się między nimi jest czymś pięknym i niezwykłym. Nie będzie przesadą jeśli powiem wam, że ta dwójka tworzy jedną z najlepszych par literackich, o jakich do tej pory czytałam.


Tammy Robinson pieruńsko mnie zaskoczyła. Końcowe strony jej powieści były zupełnie nieprzewidywalne i zaskakujące. To właśnie te ostatnie rozdziały wywołały u mnie wzruszenie. Przyznaję się bez bicia Normalni inaczej wzruszyli mnie do łez - nie pamiętam kiedy ostatnio jakaś książka wywołała u mnie takie emocje. Powieść Robinson jest po prostu piękna. Na skrzydełku okładki tej książki jest napisane: "Dla każdego kto pokochał "Gwiazd naszych wina" i "Zanim się pojawiłeś"." Podpisuję się rękami i nogami pod tym zdaniem - jeśli powieść Greena, czy też Moyes podobały wam się, to po prostu nie ma bata - musicie przeczytać Normalnych inaczej.

Jestem pewna, że kiedyś wrócę do tej powieści. To jedna z najpiękniejszych książek jakie przeczytałam w tym roku. Pióro i styl autorki są niesamowicie lekkie i przyjemne. Robinson sprawiła, że jej historia wydała mi się niezwykle naturalna i rzeczywista. Opowieść o Maddy i Albercie niesamowicie mnie poruszyła, wciągnęła od pierwszych stron i jestem pewna, że długo o niej nie zapomnę. To przepiękna powieść o miłości, poświęceniu, przyjaźni, marzeniach, bólu... Nie możecie przejść obok niej obojętnie, to jedna z najbardziej wartościowych i wzruszających powieści, jakie przeczytałam. Całkowicie zgadzam się ze zdaniem z opisu książki - "To magiczna opowieść o ludzkich sercach, która złamie serce także tobie". Gorąco polecam!  


Za książkę dziękuję wydawnictwu IUVI :)


Udostępnij

poniedziałek, 9 lipca 2018

Jak smakuje szczęście? | Kilka słów o Smaku szczęścia, Klaudii Kopiasz

Smak szczęścia to drugi tom cyklu autorstwa Klaudii Kopiasz, który opowiada o dalszych losach Mii oraz Willa. Jeśli jesteście ciekawi o czy warto po niego sięgnąć to zapraszam do dzisiejszej recenzji. A w razie gdybyście chcieli poczytać o pierwszym tomie, to zapraszam was tutaj. :)


!UWAGA NA SPOILERY!

Mia wraca do zdrowia. Kiedy dowiaduje się, że zawdzięcza życie Williamowi, pragnie kolejnego spotkania z ukochanym. Jednak nie wszystko układa się po jej myśli. Dziewczyna widzi Willa z inną kobietą. Postanawia raz na zawsze zapomnieć o wakacyjnej miłości i skupić się na nowym związku z kolegą z pracy.

Will nie może zapomnieć o Mii, która pozwoliła mu na nowo poczuć zapach i smak szczęścia na pięknej wyspie Zakynthos. Próbuje się z nią skontaktować, bo wie, że Mia nie jest jakąś tam zwykłą dziewczyną. Czy ta dwójka odnajdzie szczęście? Czy zasmakują szczęścia?

KONIEC SPOILERÓW :)


Pierwszy tom tego cyklu podobał mi się i uważam, że jest idealny na wakacyjne dni. Z drugim tomem jest natomiast mały problem. Nie zrozumcie mnie źle - Smak szczęścia to przyjemna książka, którą czyta się w błyskawicznym tempie, ale jednak czegoś mi w niej zabrakło. Bywały nawet momenty, w których akcja mnie nudziła, a dialogi wydawały się sztuczne przez co odkładałam tę książkę na półkę. Wszystko działo się tutaj bardzo szybko i mam wrażenie, że nawet trochę zbyt szybko.

Bohaterowie czasem denerwowali mnie swoim zachowaniem, inaczej ich odbierałam niż w pierwszej części. Wydaje mi się, że styl pisania pani Klaudii Kopiasz również uległ zmianie. Niestety była to zmiana na gorsze, ponieważ w przeciwieństwie do Zapachu szczęścia, tutaj bywały momenty, w których po prostu nudziła mnie fabuła i miałam ochotę jak najszybciej przerwać lekturę, a styl autorki troszkę mnie męczył i zamiast wyobrażać sobie sytuacje opisywane przez panią Kopiasz, myślałam o czymś zupełnie innym.


Jedną z najważniejszych zalet pierwszego tomu były opisy wyspy, które pozwalały czytelnikowi wczuć się w klimat powieści i poczuć się, jakby był uczestnikiem wydarzeń, oraz odpoczywał z bohaterami na tej urokliwej wyspie. Na szczęście w drugim tomie nie zabrakło takich opisów i mogłam sobie bardzo dokładnie wyobrazić opisywaną przez autorkę rzeczywistość i piękno miejsc, w których bywali bohaterowie. To zdecydowanie największy plus Smaku szczęścia. Klaudia Kopiasz potrafi bardzo dobrze oddać piękno krajobrazów i miejsc, w których rozgrywa się akcja jej powieści.

Smak szczęścia wypadł gorzej od poprzedniego tomu - bohaterowie mnie irytowali, styl autorki był gorszy niż w pierwszym tomie, ale klimat i umiejętności pani Klaudii do działania na wyobraźnię czytelnika pozostały takie same jak w Zapachu szczęścia. Jeśli jesteście ciekawi co nowego wydarzyło się w życiu bohaterów z poprzedniej części to zachęcam do sięgnięcia po Smak szczęścia, jednak musicie liczyć się z tym, że nie jest to zbyt udana kontynuacja i możecie się przy niej troszkę nudzić. Tom pierwszy był ciekawy i wciągający, a drugi niestety wypada słabo, dialogi są sztuczne, a zachowania bohaterów dziwne, irytujące i momentami infantylne. Jednak klimat powieści jest bardzo wakacyjny, więc jeśli szukacie jakiejś książki na najbliższe dni to możecie się rozejrzeć za pozycjami pani Kopiasz. Szkoda tylko, że drugi tom wypadł kiepsko, bo miał potencjał aby stać się ciekawą kontynuacją.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Pascal :)


Udostępnij

poniedziałek, 2 lipca 2018

Książka idealna na wakacje? | Zapach szczęścia

Sięgnęłam po książkę polskiej autorki. Co więcej - mojej imienniczki! :D I, żeby było jeszcze lepiej - Zapach szczęścia bardzo mi się spodobał i z chęcią poczytam o dalszych losach bohaterów tej książki. :)


Mia ma przed sobą świetlaną przyszłość jako dziennikarka. Kobieta do pełni szczęścia potrzebuje jedynie miłości, której tak naprawdę w ciągu swojego życia jeszcze nie zaznała. Pewnego dnia dowiaduje się, że jest chora, a to zmienia cały jej świat.

William jest pisarzem. Pięć lat temu zmarła jego ukochana i do tej pory nie potrafi się z tym pogodzić, ciągle odczuwa wielki smutek i ból po stracie ukochanej i nie jest w stanie pisać kolejnych książek. Któregoś dnia postanawia wyjechać na Zakynthos, gdzie spotyka Mię.

Czy ta dwójka ma szansę na stworzenie szczęśliwego i trwałego związku? Czy pobyt na pięknej wyspie zmieni coś w ich życiu? Czy Mia i Willim poczują zapach szczęścia w urokliwych, niezwykłych zakątkach Zakynthos?


Jeśli jesteście ze mną dłużej to wiecie, że strasznie mnie drażnią... uwaga to będzie głupie... polskie imiona w książkach (mówiłam, że głupie :D). Dlatego kiedy przeczytałam opis i zobaczyłam, że imiona bohaterów tej powieści nie są polskie to stwierdziłam, że w sumie chętnie to przeczytam. Kiedy otrzymałam pięknie zapakowaną paczkę z książkami autorstwa Klaudii Kopiasz, oraz słodką niespodzianką, nie mogłam się doczekać aż poznam historię Mii oraz Williama. Zabrałam się za czytanie i nawet nie wiem kiedy dotarłam do ostatniej strony.

Powieść czyta się w błyskawicznym tempie. Autorka ma bardzo przyjemny i lekki styl dzięki czemu przez tę historię po prostu się płynie i nie odczuwa tych umykających stron. Główna bohaterka, czyli Mia, zmaga się z ciężką chorobą i aby o niej na chwilę zapomnieć wyrusza na wymarzone wakacje, gdzie spotyka pewnego pisarza. Kobieta jest pełna pozytywnej energii i stara się patrzeć optymistycznie na otaczający ją świat. William zmaga się z żałobą, nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej i podczas czytania książki widzimy jaki ból i smutek przeżywa związany ze stratą miłości swojego życia. Klaudia Kopiasz bardzo dobrze wykreowała postacie w swojej książce i wyraziście ich opisała przez co wydają się naturalni i realni.


Zapach szczęścia potrafi wciągnąć. Wyspa Zakynthos została przepięknie opisana - każdy zakątek w którym byli bohaterowie został dobrze opisany przez autorkę książki, dzięki czemu możemy sobie dokładnie wszystko wyobrazić i poczuć się jakbyśmy sami byli na tej przepięknej wyspie. Klimat tej powieści jest niezwykły, właśnie przez te dokładne, ale absolutnie nie nudne, opisy. Wydaje mi się, że książka pani Klaudii idealnie nadaje się na wakacje - możemy sobie wyobrazić Zakynthos i odbyć podróż na tę wyspę w naszej wyobraźni.

Nie twierdzę, że Zapach szczęścia jest jakąś wybitną książką, po którą koniecznie musicie sięgnąć, bo byłoby to wygórowane stwierdzenie, ale na pewno jest to niezwykle przyjemna książka, którą przeczytacie bardzo szybko i poczujecie jej niezwykły klimat. Dajcie się porwać w podróż na przepiękną wyspę i odwiedźcie ją wraz z Mią i Williamem, którzy przybyli tam z różnych powodów i na pewno nie spodziewali się takiego obrotu spraw jaki tam się wydarzył. Chociaż wątek miłosny mógł zostać lepiej dopracowany, a zakończenie jest przewidywalne, Zapach szczęścia na pewno zasługuje na uwagę, zwłaszcza w czasie wakacji, bo jest książką idealną na te najbliższe dwa miesiące - lekka, przyjemnie napisana, posiadająca wspaniały klimat, czegóż chcieć więcej? :)

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Pascal :)

Udostępnij
Designed by Blokotek. All rights reserved.