środa, 25 października 2017

Tarot i apokalipsa? | Cesarzowa kart - opinia


Tytuł: Cesarzowa kart
Autor: Kresley Cole
Tom: 1
Cykl: -
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Moondrive

"Chodź, dotknij... Ale pamiętaj, że za to zapłacisz."


Evangeline Green ma okropne wizje. Widzi apokalipsę, walkę, zniszczenie i cierpienie ludzi. Wszystko to prowadzi nawet do tego, że jej matka odsyła ją do ośrodka dla umysłowo chorych. Wizje jednak nie ustają. Wręcz przeciwnie - pojawiają się coraz częściej, a w życiu Evie zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Jaki związek ma z tym wszystkim tarot? Co oznaczają wizje dziewczyny? Co zmieni w jej życiu Jackson - Cajun, którego Evie nienawidzi od pierwszego spotkania? I czym jest Błysk?

Cesarzowa kart to książka niezwykła. Nie tylko pod względem treści i wyjątkowego klimatu jaki w niej panuje, lecz również za sprawą pięknej oprawy, gdyż brzegi powieści (co możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu) mają zielony kolor, co czyni Cesarzową kart książką oryginalną pod względem wizualnym i pięknie prezentuje się na półce. Zieleń ma też znaczenie symboliczne, związane z roślinami, ale szczegółów nie będę teraz zdradzać, bo mogłabym wam popsuć radość z odkrywania nowych tajemnic tej powieści.


Kwestia graficzna wyjaśniona, teraz czas na najważniejszą rzecz - fabułę. Autorka miała naprawdę intrygujący pomysł, klimat tej powieści jest wyjątkowy, czuć tutaj magię płynącą z tajemniczych kart tarota, które odkrywają ogromnie ważną rolę w Cesarzowej kart. Pierwszy raz spotkałam się z motywem kart i tajemnicą oraz magią jaką są one owiane. Książka napisana jest w bardzo przyjemny i lekki sposób co jeszcze bardziej zachęca nas do lektury. Początkowo wszystko rozwija się powoli, nawet troszkę wiało nudą, ale im dalej w las tym więcej drzew - w miarę jak przewracałam kolejne kartki, rosło moje zainteresowanie tą pozycją i przy końcu naprawdę trudno mi się było oderwać od lektury.

Autorka stworzyła świat, który nikogo nie oszczędza. Walka o przetrwanie jest na porządku dziennym. Wyczułam tutaj pewne podobieństwo do popularnego Więźnia Labiryntu, ale były to tylko subtelne podobieństwa, właściwie same ogólniki, zdecydowana większość to coś oryginalnego i świeżego - na pewno niewiele jest książek z tak specyficznym klimatem, pełnym tajemnic oraz zagadek. Pomysł na fabułę ciekawy i oryginalny, styl autorki bardzo dobry, oprawa graficzna przykuwa wzrok, książka wciąga czytelnika, a akcja stopniowo się rozwija, czy jest się do czego przyczepić?


Niestety tak - minusem powieści jest główna bohaterka. Evie była dość rozpieszczoną i trochę naiwną oraz nieporadną nastolatką przez większą część książki. Miała swoje humorki i dość zmienne uczucia co do pewnej postaci - bo wątek miłosny również się pojawił. To jej niezdecydowanie działało mi na nerwy, bo najpierw mówiła jedno, a kilka stron później pod wpływem jakiegoś czynnika nagle zmieniała zdanie i chciała czegoś co wcześniej odrzucała. Na szczęście pod koniec trochę się ogarnęła, choć i tak była nieco naiwna. Jednak pokazała, że koniec końców nie jest taką rozpieszczoną księżniczką, a przeżyte wydarzenia odcisnęły na niej jakieś piętno i uczyła się na swoich błędach. Nie mogę powiedzieć, że nagle ją polubiłam, ale na pewno zmieniłam o niej zdanie w stosunku do tego jakie miałam na początku książki. Za to Jackson wynagradzał mi zachowanie Evangeline, był naprawdę intrygującym bohaterem i z chęcią poznam jego dalsze losy. To jeden z tych bohaterów, który dodaje książce pazura, to postać z własnym zdaniem i bagażem doświadczeń, na pewno bardzo ubogacił całą historię.

Cesarzowa kart to pozycja idealna dla miłośników literatury młodzieżowej z wątkami fantastycznymi i ciekawą, wciągającą fabułą. Od połowy książki akcja rusza z kopyta i trzyma nas w napięciu i oczekiwaniu na to co będzie dalej, aż do ostatnich stron. Na pewno przykuwa wzrok swoimi zielonymi brzegami oraz intrygującym tytułem. Klimat powieści jest magiczny i tajemniczy, bohater męski jest typowym bad boy'em, ale dodaje uroku i energii do całej powieści, jest twardy, nieugięty, oraz niezwykle intrygujący. Na pewno nie da się przejść obok tej książki obojętnie i czytanie jej było ciekawą przygodą oraz zapewniło mi rozrywkę na ładnych parę godzin. Polecam! :)

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz dziękuję Moondrive Shop

Udostępnij

czwartek, 19 października 2017

Burza śnieżna, walka z żywiołem, okrutna Nizina, Iks i młoda dziewczyna... | Na krawędzi wszystkiego - opinia


Tytuł: Na krawędzi wszystkiego
Autor: Jeff Giles
Tom: 1
Cykl: -
Liczba stron: 381
Wydawnictwo: IUVI

Zoe przeżyła naprawdę trudny czas. Jej ojciec zginął podczas jednej ze swoich szalonych wypraw do jaskiń i dziewczyna musiała poradzić sobie z tak wielką stratą. Kiedy wydaje jej się, że wszystko powoli wraca do normy, jej świat wywraca się do góry nogami. Kiedy podczas szalejącej burzy śnieżnej jej brat nie wraca do domu, Zoe musi go poszukać w strasznej zamieci. Wtedy spotyka Iksa. Iks jest łowcą głów, pochodzi z brutalnej i mrocznej Niziny, gdzie trafiają najgorsi przestępcy. Ujawnia się tylko przed swymi ofiarami, które zabiera ze sobą do Niziny. Z Zoe jest inaczej. Po raz pierwszy w życiu chłopak czuje, że naprawdę żyje, a życie to ma sens. Jak będzie wyglądała relacja między bohaterami? Co się zmieni w ich życiu? Czy Iks opuści Nizinę, i dlaczego w ogóle tam się znalazł?

Największą zaletą tej książki jest jej klimat. Czytelnik zatraca się w świat wykreowany przez autora i razem z Zoe oraz Iksem stawia czoła trudnościom. Myślę, że jest to lektura idealna na zimę, ponieważ świetnie można się wczuć w mroźny klimat jaki stworzył Jeff Giles oraz poczuć potęgę żywiołu jakim jest zjawisko burzy śnieżnej. Kiedy sięgałam po tę powieść liczyłam na pełną dreszczyku, mroźną (na co wskazuje piękna okładka) historię, z oryginalnym wątkiem oraz ciekawymi bohaterami. Czy jestem usatysfakcjonowana?


Jeśli chodzi o fabułę, to było naprawdę ciekawie. Autor zaintrygował mnie Niziną, która jawi się trochę jak piekło, gdzie pełno jest brutalności i surowych przepisów. Miejscowość, w której mieszka Zoe również nie jest miejscem bezpiecznym, z powodu różnych nawałnic, zmiennej pogody, a w okolicy pełno jest jaskiń, do których można wejść, ale też nigdy ich nie opuścić. Dzięki przyjemnemu stylowi autora, wszystko  bardzo dokładnie sobie wyobraziłam i w najciekawszych momentach czułam się jakbym była świadkiem tych wszystkich wydarzeń i jakby rozgrywały się one na moich oczach.

Natomiast… jest jedno ale, żeby nie było tak kolorowo. :D Co mnie najbardziej drażniło w tej powieści to wątek miłosny, który rozwinął się ciut za szybko, bo bohaterowie praktycznie wcale się nie znali a już zapałali do siebie wielkim uczuciem, a Zoe praktycznie od razu obdarzyła Iksa wielkim zaufaniem, mimo pewnych rzeczy, które widziała, ale o tym nie będę się rozpisywać bo byłby to spoiler czego zawsze staram się unikać przy pisaniu moich opinii i przemyśleń. xD Polubiłam Iksa, natomiast co do Zoe mam mieszane uczucia, w niektórych sytuacjach zachowywała się nieco zbyt infantylnie.


Mimo wątku miłosnego, który nie bardzo mi się tutaj podobał, Na krawędzi wszystkiego to naprawdę dobra i mocna powieść, w której nie brakuje dreszczyku emocji, zwrotów akcji, a nawet humoru.  To pozycja idealna na zimowe, mroźne dni, bo wtedy nawet lepiej będzie wczuć nam się w akcję. Autor stworzył coś oryginalnego przez wprowadzenie wątku z Niziną i prawami jakie w niej panują, a końcówka książki była bardzo dobrze napisana, pełna zaskoczeń i drugi tom zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.

Jeśli chcesz poczuć chłód w czasie naszej polskiej jesieni, jeśli marzy ci się świat, w którym dobro przeplata się ze złem i nic nie jest takie jakie się wydaje, to Na krawędzi wszystkiego będzie idealną pozycją dla Ciebie. Odkrywaj nowe tajemnice Niziny, wyrusz w mrożącą krew w żyłach wyprawę do niebezpiecznej jaskini i daj się porwać w wir wydarzeń. A wątek miłosny jakoś da się przeżyć, bo mimo iż rozwinął się zbyt szybko, ma potencjał, a Iks i Zoe mogą stworzyć naprawdę dobrą parę jak poznają się trochę lepiej. Polecam! 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu IUVI! 
Udostępnij

poniedziałek, 9 października 2017

Udaj się w niezwykłą, międzywymiarową podróż w poszukiwaniu miłości | Dziesięć tysięcy słońc nad tobą


Tytuł: Dziesięć tysięcy słońc nad tobą
Autor: Claudia Gray
Tom: 2
Cykl: Firebird
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: Jaguar

| Tysiąc odłamków ciebie | Dziesięć tysięcy słońc nad tobą | Milion światów z tobą |

Opis może zawierać spoilery z pierwszego tomu
Odkąd Marguerite Caine odbyła swoją pierwszą podróż między wymiarami już nic nie będzie takie samo. Okazało się że dziewczyna jest bardzo cenna dla niebezpiecznych i złych ludzi, którzy chcą ją wykorzystać do swoich celów. Marguerite nie chce żyć w cieniu, nie chce uciekać, ale nie ma też zamiaru wykonywać poleceń Triadu. Jednak pewne zdarzenia zmuszą ją do odbycia kolejnych podróży. Dlaczego dziewczyna będzie musiała udać się do innych wymiarów? Jakie plany ma Triad? Komu można zaufać i kto tak naprawdę stoi za tym wszystkim?
Koniec spoilerów :D


Historia jaką stworzyła Claudia Gray potrafi niesamowicie wciągnąć. Właściwie od pierwszych stron jesteśmy wrzucani w wir wydarzeń i z zapartym tchem śledzimy dalszy rozwój akcji. Zapewne nie jeden raz zdarzyło wam się podczas czytania dalszych tomów danej powieści odnieść wrażenie, że ta kolejna część wypada dużo słabiej od pierwszej, ze autor nie dał rady podtrzymać poziomu. Tutaj było wręcz przeciwnie. Autorka postawiła sobie wysoko poprzeczkę po Tysiącu odłamków ciebie i w tomie drugim utrzymała poziom, a końcówką wręcz wbiła mnie w fotel i sprawiła, że z niecierpliwością będę oczekiwała trzeciego tomu, po takim zakończeniu.

Bohaterowie stali się nieco bardziej dojrzali, wydarzenia z przeszłości trochę ich zmieniły. Jednak bywały momenty, w których irytowało mnie zachowanie głównej bohaterki. Po prostu miałam wrażenie że nasza Marguerite za bardzo analizuje niektóre fakty i zachowania i czasem nie rozumiałam jej toku myślenia. Nie wiem czy wy również odnieśliście takie wrażenie, ale mnie się wydawało, że autorka troszeczkę za bardzo faworyzowała główną bohaterkę. W takim sensie, że podobnie jak w tomie pierwszym to na Marguerite spadł główny ciężar ratowania świata i wydawało mi się, że pani Gray na siłę próbuje zrobić z niej wielką gwiazdę, co troszeczkę działało mi na nerwy. Theo natomiast pozytywnie mnie zaskoczył, a Paul - cóż, uroczy jak zwykle. ;) W przypadku pierwszego tomu, wątek miłosny stanowił przyjemne tło powieści, relacja miedzy bohaterami stopniowo się kształtowała, tutaj natomiast wątek ten gra główną rolę i wysunięty jest na pierwszy plan, ale nie działa to na niekorzyść książki, ponieważ wszystko jest naturalne i nie czuć sztuczności w relacji między bohaterami.


Claudia Gray ma bardzo przyjemy styl, jej książki czyta się w błyskawicznym tempie, nawet pomimo tych fizycznych wzmianek, których podobnie jak w tomie pierwszym nie bardzo rozumiałam, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, ze ze mnie typowa humanistka i z fizyką mi nie po drodze, a mimo to zarówno przez pierwszy, jak i drugi tom przebrnęłam i bardzo mi się spodobały. Końcówka książki była naprawdę nieprzewidywalna i jestem bardzo, bardzo ciekawa jak zakończy się historia Marguerite po tym co się stało. Chociaż niektóre wątki były nieco zagmatwane i w pewnym momencie czytałam niektóre fragmenty po dwa razy aby wszystko dobrze zrozumieć, to jestem naprawdę bardzo zadowolona że mogłam poznać losy dziewczyny.

Jeśli szukacie historii, która wciągnie was do swojego świata (albo światów :D) na kilka godzin i nie pozwoli tak łatwo go opuścić, to cykl Firebird jest właśnie dla was. To niesamowita historia o odwadze, miłości i poświęceniu, której nie brakuje humoru oraz dreszczyka emocji, a akcja pędzi jak rollercoaster. Wątek podróży międzywymiarowych jest oryginalny i ciekawy, a przeskakiwanie z jednego wymiaru do drugiego wraz z bohaterami sprawiło mi ogromną przyjemność i radochę - no pomyślcie najpierw jesteście w zniszczonym, ogarniętym wojną San Francisco, a chwilę później w pełnym przepychu pokoju hotelowym w Paryżu. Dla tych emocji, zwrotów akcji i ciekawych postaci warto przeczytać książki pani Gray. Polecam!

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Jaguar!

Udostępnij

wtorek, 3 października 2017

3 ulubione seriale mojego dzieciństwa :D

Cześć moi kochani! :)

 Dzisiaj postanowiłam zrobić małą przerwę od ciągłych książkowych postów - bo ileż można czytać o książkach - dlatego wpadł mi do głowy pomysł żeby tym razem napisać wam kilka słów o serialach. Z tym, że na daną chwilę oglądam tylko dwa seriale - The 100 i Teen Wolf'a (który właściwie już się skończył, ale co mi tam, zacznę od początku xD)), a o nich już kiedyś tam pisałam (tutaj i tutaj), więc postanowiłam cofnąć się trochę w czasie i przedstawić wam trzy ulubione seriale mojego dzieciństwa. Teraz wszystkich chętnych zapraszam do poczytania, o tym co takiego oglądałam kilka lat temu... :)

 

Czarodzieje z Waverly Place


Zdecydowanie mój faworyt, który długo walczył o zaszczytne pierwsze miejsce z Hannah Montanną, ale w końcu uplasował się na tym pierwszym miejscu i już wam mówię dlaczego. Strasznie polubiłam przygody rodzeństwa Russo i ich problemy życia (nie)codziennego. Teraz już widzę, że często pojawiały się w tym serialu błędy logiczne, a efekty specjalne nie były jakieś super, ale będąc dzieckiem miałam wrażenie, że to najlepszy serial na świecie - bardzo często oglądałam kilka odcinków z wyprzedzeniem gdzieś w czeluściach internetu i potem chwaliłam się znajomym że wiem co będzie w kolejnym odcinku. Dużym plusem Czarodziei była też Selena Gomez, która grała główną rolę i była w tamtym okresie moją idolką. Pamiętam, że świetnie się bawiłam podczas oglądania i teraz czasem jak widzę w Disney Channel jakieś powtórki to zdarza mi się usiąść i obejrzeć. :)

Hannah Montana


No to był istny szał. Wszyscy, dosłownie wszyscy oglądali Hannę Montanę i mieli jakieś gadżety z nią związane. Pamiętam, że w drugiej, albo trzeciej klasie dostałam na urodziny plecak z główną bohaterką, byłam wtedy najszczęśliwszym dzieckiem na świecie i nie mogłam się doczekać pójścia w nim do szkoły i zaprezentowania się koleżankom z klasy. Bardzo mi się podobały perypetie młodej Miley, która w nocy stawała się super sławną wokalistką, a w dzień zwykła nastolatką. Podobnie jak w Czarodziejach - tutaj również było masę błędów logicznych, ale w tamtym czasie nie zwracałam na nie uwagi tylko wciągałam się w historię dziewczyny.

Nie ma to jak hotel/statek


Najpierw był Nie ma to jak hotel czyli taki powiedzmy etap wstępny do przygód bliźniaków na statku, gdzie byli już bardziej dojrzali i odpowiedzialni niż w hotelu. Pamiętam, że bardzo lubiłam oglądać ich historię, ze względu na humor oraz niezwykłe przygody bliźniaków w hotelu, a potem wpadanie w tarapaty i próby wykręcenia się z nich na różne możliwe sposoby. Na statku było zresztą podobnie, z tym że tutaj byli już starsi i mądrzejsi, jednak ich sposób bycia i zachowania nie uległ znacznej zmianie. Wiele razy śmiałam się podczas oglądania ich przygód i bardzo mile wspominam ten serial, a nie jeden raz zdarzało mi się oglądać niektóre odcinki po kilka razy, zwłaszcza te specjalne.

Pamiętam, że raz połączono te trzy wymienione wyżej seriale w taki sposób, ze akcja rozgrywała się na statku gdzie byli bliźniacy, rodzina Russo wygrała (tego dokładnie nie pamiętam) wakacje czy coś w tym stylu na tym statku, a gościem specjalnym w tym samym czasie miała być Hannah Montana. To było niesamowite doświadczenie i bardzo fajne zrobione przez reżyserów, że połączyli te trzy z pozoru różne seriale w jeden, co prawda trwał chyba trzy odcinki, ale mimo wszystko było w tym masę frajdy. :)

Prócz tej zaszczytnej trójki oglądałam jeszcze Powodzenia Charlie, Jessie, Blog na czterech łapach - w sumie większość seriali jakie były emitowane na Disney Channel. :D Do tego jeszcze WITCH - ale to było dość daawno temu, nawet miałam pamiętnik z tej bajki, który mam do dzisiaj. :D Dajcie znać czy znacie te seriale i czy oglądaliście je w dzieciństwie? A może oglądaliście coś innego, o czym tutaj nie wspomniałam? Pochwalcie się, chętnie poczytam. ;) Do napisania!
Udostępnij
Designed by Blokotek. All rights reserved.