Cześć i czołem :)
Dzisiaj chciałabym sobie troszeczkę z Wami porozmawiać. Na blogu przyda się mała przerwa we wrzucaniu recenzji, a poza tym pomysł na ten post chodził mi po głowie już jakiś czas, więc ruszyłam tyłek i zabrałam się za pisanie. Dziś na tapet bierzemy młodzieżówki, z którymi chyba każdy czytelnik mniej, lub bardziej doświadczony pewnie nie raz, nie dwa się zetknął. Mam wrażenie, że książki młodzieżowe należą do tego gatunku, który zawsze będzie w modzie. O ile nie każdy czyta reportaże, romanse, czy też kryminały, o tyle z moich obserwacji wynika, że książki skierowane dla nastolatków cieszą się niegasnącą popularnością nie tylko w grupie wiekowej, do której są skierowane, ale także wśród dorosłych czytelników.
Nie będzie nic oryginalnego w stwierdzeniu, które zaraz Wam napiszę. Im więcej książek się wydaje, tym ciężej stworzyć coś naprawdę oryginalnego. Oczywiście zdarzają się młodzieżówki, które wybijają się na tle innych (na przykład genialna powieść - Sierota, bestia, szpieg), ale większość z nich jest niestety do bólu przewidywalna i czytając ten gatunek mamy w głowie jedną myśl - ej ale to już gdzieś było. Niestety mnóstwo pozycji z tego gatunku ma jedną, ale bardzo dużą i bolesną dla czytelników wadę - schematyczność.
Ile razy czytaliście o trójkątach miłosnych (o zgrozo nienawidzę tego)? Ten motyw jest stary jak świat. O ile osoby zaczynające przygodę z czytaniem mogą lubić tego typu wątki, o tyle czytelnicy którzy mają na swoim koncie trochę przeczytanych książek mają (w większości) dosyć dylematów sercowych głównej bohaterki, albo bohatera. Jest to jeszcze w miarę do przełknięcia w momencie kiedy postać z tego typu rozterkami jest w miarę dobrze napisana, ale jeśli bohaterka jest wykreowana na osobę wyjątkowo głupiutką, niezdecydowaną, lekkomyślną, infantylną, no po prostu irytującą, to mamy ochotę rzucić całą książką o ścianę.
Nie wiem jak Wy, ale ja zauważyłam że obecnie w prawie każdej wydawanej młodzieżówce pojawia nam się wątek osób LGBT. Nie mam absolutnie nic do osób o innej orientacji seksualnej niż moja, ale na miłość Boską ileż można czytać o homoseksualnych bohaterach drugoplanowych, które najczęściej swoją orientacje odkrywają w czasie trwania książki, co zazwyczaj jest jej wątkiem pobocznym i zapchajdziurą danej historii. Najczęściej takim bohaterem jest przyjaciółka/przyjaciel głównej postaci. Mam już naprawdę dość tego wątku, który ostatnio pojawia się naprawdę cholernie często...
Zdaje sobie sprawę z tego, że ciężko jest wymyślić jakąś oryginalną historię w dzisiejszych czasach kiedy to na rynku wydawniczym jest naprawdę dużo powieści. W tej sytuacji zadałabym sobie (gdybym była pisarką) jedno zasadnicze pytanie - czy naprawdę jest sens pisać kolejną książkę, która opierać się będzie na tych samych schematach co Harry Potter, Igrzyska Śmierci, Niezgodna? Czy ludziom naprawdę potrzebna jest kolejna taka historia? Jest też kilka pozycji (to mnie najbardziej boli), w których drzemie naprawdę duży potencjał, ale niestety w pewnym momencie zostaje zaprzepaszczony przez zły styl pisania, wprowadzanie niepotrzebnych wątków, no i najgorsze - wplatanie tych przetartych, nudnych i wiecznie powtarzalnych schematów. Tutaj dobrym przykładem jest książka Na ostrym ogniu, w której naprawdę drzemał spory potencjał, pomysł na fabułę był oryginalny, ale autorka finalnie zepsuła książkę kiepskim wątkiem miłosnym. I cała oryginalność poszła w las....
Patrząc na niektóre pozycje, mam niestety przykre wrażenie, że powstały wyłącznie dla kasy. Najbardziej wkurza mnie to, że jest naprawdę mnóstwo świetnych książek, z głębokim przesłaniem, oryginalnych, które niestety być może z braku promocji nie osiągnęły należytej im popularności. Kto z Was słyszał o Normalnych inaczej? A o Pandorze M. Carey'a? To naprawdę rewelacyjne powieści, o których prawie się nie mówi. Jasne - każdy ma swój gust i to co ja zachwalam, drugiej osobie w ogóle się nie spodoba i odwrotnie i nie ma w tym absolutnie nic złego, jednak uważam, że sporo obecnie wydawanych książek zwłaszcza młodzieżówek nie zasłużyło na tak wielką popularność, jaką zyskało. Prawda jest taka, że o większości z tych pozycji zapominamy szybciej niż zajęło nam ich przeczytanie.
Skończmy ze schematami, z wiecznie odgrzewanym kotletem w postaci trójkątów miłosnych, wszędzie pojawiającymi się wątkami LGBT, niezdecydowanymi i głupiutkimi głównymi bohaterami, książkami gdzie głównymi wartościami są popularność, sława, dobra zabawa, seks i wódka. Nie wiem czy jestem tak wybredna, czy za stara, czy może faktycznie większość młodzieżówek jest prawie identyczna. Może powinnam po prostu odciąć się od tego gatunku, bo zwyczajnie z niego wyrosłam? Jestem ciekawa co Wy macie na ten temat do powiedzeni i bardzo chętnie podyskutuję z Wami na ten temat w komentarzach. Co Was wkurza w młodzieżówkach? A może nie ma takiej rzeczy w Waszym przypadku? Koniecznie dajcie znać. :)
Mnie może nie irytuje, ale z pewnością brakuje książek w których skupiano by się na czarnym charakterze, a gdyby był jeszcze głównym bohaterem... Marzenie (oczywiście znam takie książki, ale jest ich naprawdę bardzo mało). Poza tym z resztą się zgadzam. Idea trójkątów od początku mi nie pasowała, mam właściwie tylko jeden ulubiony. Z tego czego nie wymieniłaś - nie podoba mi się trend na okrutnego faceta/księcia/władcę itd. i bohaterkę co to "roztapia" jego "złe" serce. Złe w cudzysłowie, bo bycie okrutnym to jego hm... taktyka obronna. O rany! Mam wrażenie, że to teraz takie trochę modne. I tyle na razie przychodzi mi do głowy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Taak, zdecydowanie sie zgadzam, czytanie książek z perspektywy czarnego charakteru byłoby super. W całym swoim życiu przeczytałam dwie takie książki - Malfetto i Balladę ptaków i węży i obie były świetne.
UsuńJejku taak - zupełnie o tym zapomniałam a też mnie strasznie irytuje kiedy to nagle zły facet pod wpływem bohaterki zmienia się w potulnego baranka - to takie nienaturalne :D
Bardzo ciekawe spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMam podobne spostrzeżenia do Twoich - dlatego teraz coraz rzadziej sięgam po młodzeżówki.
OdpowiedzUsuńFajnie, że sie zgadzamy :)
UsuńWydaje mi się, że ludziom częściej nie przeszkadza ta schematyczność w młodzieżówkach niż przeszkadza. Sięgając po książkę tego typu wiedzą, że nie znajdą tam życiowej filozofii. Raczej sięgają po nie dla rozrywki. Ja przynajmniej tak mam, choć są oparte na schematach, to jednak na swój sposób są inne (bo w przeciwnym razie byłyby plagiatem), a jeśli jestem w stanie się przy nich dobrze bawić to czemu nie? :D Kiedy szukam czegoś nowatorskiego czy czegoś z czego wyniosę jakąś lekcję, to po prostu sięgam po inne gatunki. :) Trochę inaczej też to wygląda w młodzieżowej fantastyce, wydaje mi się, że warto to rozróżnić, bo zwykłe młodzieżówki nie muszą być szczególnie odkrywcze, a istotna jest możliwość utożsamiania się. Kiedy młodzieżowa fantastyka opiera całość swojej fabuły na konkretnym przemielanym schemacie (swego czasu bardzo ten schemat lubiłam swoją drogą).
OdpowiedzUsuńA czego ja nie lubię w młodzieżówkach? Wmawiania, że znalezienie drugiej połówki rozwiąże wszystkie problemy i bez niej jesteśmy bezwartościowymi. Nie lubię również romantyzowania chorób psychicznych.
Ja też sięgam po młodzieżówki dla rozrywki, ale to nie zmienia faktu, że mam dość tych schematów. : Ale bardzo interesujący punkt widzenia przedstawiłaś. :)
Usuń