Trucicielka królowej to pierwszy tom nowej serii fantasy, która ma szansę podbić serca czytelników. Czy spełnił on moje oczekiwania? Czy rzeczywiście zapowiada bardzo dobrą serię? Jeśli chcecie poznać moją opinię na ten temat, to zapraszam do recenzji. ;)
Król Severn cieszy się okropną reputacją. Znany jest w kraju jako morderca, człowiek chytry i przebiegły, który dla swoich korzyści nie wahał się zamordować członków swojej rodziny. Kiedy diuk Kiskaddon zdradza go podczas jednej z bitew, myśląc że władca przegra, popada w niełaskę u króla. Severn wygrywa bitwę, zabija syna Kiskaddona i wymierza mu karę: diuk musi oddać jedno ze swoich pozostałych dzieci w niewolę do zamku, w przeciwnym razie cała jego rodzina zostanie zamordowana. Z bólem serca diuk wysyła do Severna swojego najmłodszego syna Owena. Jak się wkrótce okazuje Owen posiada niezwykłe zdolności i poznaje pewną wyjątkową kobietę, która okazuje się być niezwykle potężna i mądra....
Pozwólcie, że przez chwilę pozachwycam się tą cudowną okładką. Strasznie mi się podoba kolorystyka tej książki, litery są wypukłe i wierzcie mi, że na żywo prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Jednak jak wiemy nie należy oceniać książki po okładce, a więc skupmy się teraz na tym co najważniejsze - czas omówić fabułę i bohaterów powieści. Dodam teraz, że jest ich całkiem sporo i kurczę miałam problem z wymówieniem niektórych imion, nazwisk i w sumie to nie potrafię sobie ich przypomnieć (tych trudniejszych do wymówienia), ale w sumie na co komu imiona? Ważne że wiem o kogo w danym momencie chodziło i kto co zrobił. No bo na przykład taki Dunsdworth albo Ankarette Tryneowy, czy też Asilomar - wymówić to jeszcze jako tako można, ale potem powtórzyć z pamięci to już większe wyzwanie (przynajmniej w moim przypadku xD).
Na samym początku pojawia się dość dużo postaci na raz przez co jest spory mętlik i bajzel - ciężko sobie poukładać w głowie kto jest kim i jaka jest jego rola w powieści. Potem na szczęście autor wyprowadza nas z tego bajzlu i zaczyna snuć swoją opowieść, zmniejszając stopniowo ilość bohaterów, a potem wprowadzając ich więcej, ale tak, że już wiadomo o kogo chodzi. Akcja rozgrywa się głównie w Królewskim Źródle, gdzie ośmioletni Owen jest zmuszony przebywać aby chronić swoją rodzinę. Z czasem zaczyna przyzwyczajać się do nowego miejsca, a nawet znajduje przyjaciółkę - szaloną ośmiolatkę Elysabeth Victorię Mortimer (która nie cierpi gdy ktoś się do niej zwraca "lady Mortimer" - heloł tak się zwracało do jej matki, a ona nią przecież nie jest!). Dziewczynka wnosi wiele humoru do książki i jest naprawdę wyjątkowym dzieckiem.
Powieść Jeffa Wheelera nie była jakoś wybitnie porywająca, ale miała w sobie specyficzny, fajny klimat, a styl autora był bardzo przyjemny i szybko się czytało jego książkę. Nie jest to historia, którą koniecznie musicie poznać, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że bardzo chcę zabrać się za kolejny tom i poznać dalsze losy Owena. W Trucicielce królowej fabuła rozwija się stopniowo, a akcja nie pędzi na łeb, na szyję, ale mimo wszystko przyjemnie było śledzić losy małego Owena. Czy Królewskie Źródło będzie bardzo dobrą serią? Tego na razie nie wiem, ale zapowiada się ciekawie i liczę na to, że z tomu na tom będzie coraz lepiej.
Jeśli szukacie fantastyki, z którą przyjemnie spędzicie czas i która pozwoli wam przenieść się do nowego, wymyślonego świata to śmiało mogę wam polecić pierwszy tom serii Królewskie Źródło. Ta książka pozwoliła mi na chwilę przenieść się w przeszłość do czasów dzieciństwa i powspominać swoje dziecięce przygody, ponieważ główną rolę gra w niej dziecko, którego losy i poczynania śledzimy na kartach Trucicielki królowej. Jak już wspomniałam wyżej - nie jest to nic powalającego, ale przyjemnie spędziłam czas z tą powieścią i chętnie poznam kolejne tomy. Na nadchodzące letnie, wakacyjne wieczory powieść Wheelera nada się idealnie i świetnie pobudzi waszą wyobraźnię. :)
Świetna recenzja, ale nie jest to mój gatunek.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńRozumiem, każdy lubi coś innego. ;)
Rzadko kiedy czytam fantasy, ale myślę, że skusiłabym się na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Warto spróbować, może akurat ci się spodoba. :)
Usuńogólnie, choruję na pewną przypadłość - gdy imiona w ksiązce są trudne i nie potrafię ich zapamiętać to w 90% przypadków odkładam ksiązke na półkę... zwłaszcza wtedy gdy postaci jest od groma i ciężko się w nich połapać.. wiec tym razem pasuję ;)
OdpowiedzUsuńHaha no powiem ci, że oryginalna przypadłość. :D Te imiona były irytujące, ale nie na tyle, żeby jakoś bardzo utrudniały mi czytanie. :D
UsuńGreat post dear and nice review :)
OdpowiedzUsuńI'm following you on GFC :)
mystylishcorner.blogspot.ba
Książka chyba już nie w moim guście ale bardzo fajna recenzja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
onlybooks-jdb.blogspot.com
Dziękuję i również pozdrawiam! :)
UsuńOba tomy jeszcze przede mną, mam nadzieję, że ja się w nich zakocham, bo jak mam być szczera to mam co do niej dosyć wysokie oczekiwana, ale kto wie? Może jednak nie będzie taka dobra? :/
OdpowiedzUsuńWiem tylko, że jak zacznę czytać tę książkę to chyba w notesie sobie zapisze każde imię z osobna xd żeby się nie pogubić.
Buziaki :**
Wika Książki według Wiktorii
Zapowiada się ciekawie, jestem już w połowie drugiego tomu i powiem ci, że poziom troszkę spadł, bo początek Córki złodzieja był dość męczący, ale na szczęście akcja zaczyna się rozwijać i robi się ciekawie. :D
UsuńOoo bardzo dobry pomysł! :D
W sumie miałam okazję przeczytać tę książkę, ale po przeczytaniu opisu stwierdziłam, że jakoś mnie nie porywa i zapewne tak samo będzie z całokształtem. I po Twojej recenzji przypuszczam, że mogłabym się nieco rozczarować. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
BLUSZCZOWE RECENZJE
Nie ma sensu zabierać się za coś na co nie ma się za bardzo ochoty. ;)
UsuńPozdrawiam również :)
Książka czeka na mnie na półce i w końcu muszę się za nią zabrać :D
OdpowiedzUsuńMiłej lektury! :)
Usuń