czwartek, 5 listopada 2020

Świetna kontynuacja książki roku! | Republika smoka

Kilka dni temu na blogu pojawiła się recenzja Wojny makowej, która według mnie jest najlepszą książką jaką przeczytałam w tym roku. Dzisiaj natomiast chciałabym napisać kilka słów na temat jej kontynuacji, czyli Republiki smoka. Sporo osób uważa, że drugi tom jest jeszcze lepszy od pierwszego, ja natomiast sądzę, że był nieco słabszy, ale za to końcówka, dosłownie wgniotła mnie w fotel... Zapraszam Was serdecznie do dalszej recenzji. :)

Gniew zmieniający duszę w rozszalały ogień, którego nigdy nie da się ugasić. Oto cały świat Rin. Chwyciła los za gardło i wyrwała mu z trzewi swoją przyszłość- dostała się do Akademii Sinegardzkiej a potem dalej, dzień po dniu, walczyła by ją skończyć. Tylko po to, by patrzeć, jak jeden po drugim umierają jej przyjaciele. By oglądać góry usypane z trupów swoich rodaków. By stać się istotą, zdolną spalić cały naród najeźdźców w akcie niewyobrażalnej zemsty.

Teraz nie zostało jej nic, prócz odwetu na ostatniej zdrajczyni - Cesarzowej Su Daji. Oraz ciągłej walki z Feniksem, który nieustająco żąda ofiar. W chwili, gdy mu się podda, jej ciało stanie się ledwie narzędziem i będzie palić wszystko i wszystkich. A gdy cały świat zamieni się w popiół, Rin sama zamarzy o śmierci.

 

Po wydarzeniach z poprzedniej części Rin stała się tak naprawdę wrakiem człowieka. Dziewczyna nie potrafi znaleźć sobie miejsca, czuje silny gniew, który jako tako trzyma ją przy zdrowych zmysłach. Pragnie zemsty i nie zawaha się przed niczym. Widać ogromną przepaść między Rin z początkowych rozdziałów Wojny makowej, a dziewczyną jaką stała się w Republice smoka. Wojna odcisnęła na niej swoje piętno (zresztą pozostałe postacie również się zmieniły). Wydaje mi się, że ta część jest dużo bardziej dorosła. Pojawia się tutaj sporo polityki i w zasadzie przez pierwsze 300-400 stron obserwujemy głównie polityczne potyczki możnowładców. Prawdziwa akcja zaczyna się w drugiej połowie książki.

Styl R. F. Kuang pozostaje niezmiennie rewelacyjny. Kiedy przyszła do mnie paczka od Taniej Książki, w pierwszej chwili pomyślałam, że może przypadkowo wysłano do mnie dwie książki. Dopiero po rozpakowaniu zobaczyłam, że po prostu Republika smoka jest tak gruba. Prawie 800 stron, a mimo to... w ogóle tego nie czuć. Przez tę historię po prostu się płynie i o ile pierwsza połowa szła mi nieco wolniej, to druga pędziła już na łeb na szyję, a zakończenie... Kurwa mać, zakończenie było cholernie dobre i niesamowicie zaskakujące! 


Tylu emocji naprawdę dawno nie doświadczyłam. Czytając historię Rin, równie brutalną, równie zaskakującą i szalenie dobrą jak w poprzedniej części, czułam się niesamowicie rozemocjonowana. Do tej pory nie mogę zapomnieć o tym co tam się wydarzyło. Końcówka była epicka, przez co nie mogę się doczekać ostatniego tomu trylogii. R. F. Kuang to rewelacyjna pisarka, która zaskakuje z każdym rozdziałem. Podobnie jak w poprzednim tomie - tutaj nigdy nie możemy mieć pewności kto zginie a kto przeżyje. Wydaje mi się, że akcja była nieco wolniejsza (nie licząc epickiej końcówki) niż w Wojnie makowej. W Republice smoka autorka bardziej skupiła się na polityce, na relacjach między postaciami i pojawił się mały zalążek wątku miłosnego, ale nie będę się o nim bardzo rozpisywać, bo nie chciałabym Wam niczego przez przypadek zaspoilerować.

Pomimo tego, iż w moim odczuciu pierwszy tom był nieco lepszy, to i tak jestem bardzo zadowolona i cały czas zachwycam się tą trylogią. To kawał dobrej, genialnej fantastyki, do której na pewno będę wracać. Mimo tego, że nie zawsze zgadzałam się z główną bohaterką, mimo tego, że czasem działała mi na nerwy, to koniec końców i tak jej kibicowałam i trzymałam za nią kciuki. Jeszcze bardziej polubiłam Kitaja i jeszcze bardziej znienawidziłam pewną postać. Mam nadzieję, że trzeci tom ukaże się jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać, a do Was mam jedną prośbę - przeczytajcie tę rewelacyjną historię! Gorąco polecam.


Republikę smoka oraz inne książki z gatunku fantastyki znajdziecie na Taniej Książce :)

Udostępnij

poniedziałek, 2 listopada 2020

Książka roku, rewelacyjna fantastyka | Wojna makowa

Niedawno miała miejsce premiera drugiego tomu Wojny makowej. Jest to cholernie dobra historia i uważam, że każdy miłośnik fantastyki obowiązkowo powinien sięgnąć po powieści R. F. Kuang. Dzisiaj opowiem Wam co nieco o pierwszym tomie, a mianowicie o Wojnie makowej, a już za kilka dni dodam recenzję tomu drugiego. Jeśli chcecie poznać powody, dla których nie możecie przejść obok tej książki obojętnie, to zapraszam do mojej dzisiejszej recenzji. 

Kiedy jesteś sierotą wojenną świat ma dla ciebie głównie pogardę, odrzucenie, brutalność i ból. Czasem, jeśli akurat masz szczęście, obojętność. Jeśli natomiast do tego jesteś dziewczynką, szczęście ma twoja przybrana rodzina. Zawsze może ubić interes i sprzedać cię na żonę jakiemuś zamożnemu staruchowi.

Rin doświadczyła tego wszystkiego. Jest nikim, jej życie nie ma dla nikogo żadnego znaczenia, nikogo też nie obchodzi jej los. Jeśli chce wydostać się z rynsztoka, w którym się wychowała, ma tylko dwie drogi. Pierwsza wiedzie przez łóżko obmierzłego starca. Druga, przez bramę Akademii Sinegradzkiej – elitarnej szkoły wojskowej. Aby podążyć tą drugą drogą, Rin zrobi wszystko, co tylko leży w ludzkiej mocy. A nawet więcej. 

To nie jest historia o potędze nauki, sile przyjaźni czy starciach wielkiej magii. To jest historia o kołach czasu, które nieustępliwie i bezlitośnie mielą ludzkie losy. I o dziewczynie, która zniszczyła cały mechanizm. Kamieniem, bo na miecz była za biedna. 

 

Słuchajcie... nie wiem jak Wy, ale ja zostałam już kupiona samym opisem, a zwłaszcza ostatnimi zdaniami - "To jest historia o kołach czasu, które nieustępliwie i bezlitośnie mielą ludzkie losy. I o dziewczynie, która zniszczyła cały mechanizm. Kamieniem, bo na miecz była za biedna." Te słowa wywarły na mnie cholernie duże wrażenie i już po ich przeczytaniu czułam, że będzie to niezwykła historia, która zapadnie mi w pamięć i pozostanie w moim sercu. Nie myliłam się. 

Naprawdę ciężko jest mi uwierzyć w to, że Wojna makowa jest debiutem pani Kuang. Ta książka pisana jest w niesamowity sposób, styl autorki jest genialny, a sam pomysł na fabułę, mapa, która jest rewelacyjna, postacie, opis świata przedstawionego w powieści to majstersztyk. Pomimo tego, iż wydaje się, że w samym pomyśle na podzielenie państwa na mniejsze prowincje, nie ma nic odkrywczego, bo przecież nie pierwszy raz spotykamy w książkach tak skonstruowane światy, to w Wojnie makowej jest taki specyficzny powiew świeżości. Niby to już było, ale jednak tutaj mamy to przedstawione w innej, świeżej, ciekawej odsłonie. 

 

Kreacja bohaterów jest niesamowita. To jak Rin się rozwija, postać Altana, którą cały czas poznajemy z nieco innej strony niż zaledwie kilka stron wcześniej, mistrzowie Akademii, Kitaj (którego uwielbiam), czy też specyficzna postać Nezhy... wszystkie te osoby są rewelacyjnie ukazane, genialnie przedstawione i chylę czoła autorce za tak świetną kreację bohaterów. To samo tyczy się relacji między nimi. Wiadomo - na wojnie różnie bywa, więc te relacje zmieniają się w zasadzie przez całą książkę i jest to rewelacyjnie opisane. Na duży plus zasługuje fakt, że w Wojnie makowej w zasadzie nie spotkacie wątku miłosnego. Są pewne aluzje pomiędzy postaciami, ale tutaj najważniejsza jest wojna i sytuacja w jakiej znalazło się cesarstwo. W wielu książkach z tego gatunku wątek miłosny przyćmiewał większą część historii, przez co fantastyka mieszała się tak naprawdę z romansem (na przykład W pierścieniu ognia). Tutaj natomiast postacie nawet nie mają czasu myśleć o innych w kategoriach romantycznych, bo są skupieni na wojnie. 

Wojna opisana przez R. F. Kuang jest niezwykle brutalna. Autorka serwuje nam bardzo szczegółowe, drastyczne opisy. Wraz z bohaterami przemierzamy kolejne miasta, w których jedyne na co natrafiamy to śmierć i zniszczenie. Nie jest to powieść dla wrażliwych, brutalnych scen tutaj nie brakuje, ale daje to takiego realizmu i genialnie spaja całą akcję, niezwykle pobudza wyobraźnię i obrazuje nam oblicze wojny jaka rozgrywa się na kartach powieści. Poza tym, autorka nie oszczędza bohaterów, nie ułatwia im życia, wręcz przeciwnie, zadaje im sporo cierpienia. W zasadzie do ostatnich stron nie wiemy kto przeżyje, a kto zginie, a zginąć może dosłownie każdy.


Wojna makowa to najlepsza książka jaką czytałam w tym roku i jedna z lepszych, które w ogóle przeczytałam w całym swoim życiu. To rewelacyjnie skonstruowana historia, z genialnymi postaciami, świetnie wykreowanym światem. Pomimo tego, że ma ponad 600 stron, w ogóle się tego nie odczuwa. To powieść ze świetną fabułą, pełną zwrotów akcji i trzymającą w napięciu. Oprócz tego, trudno mi nie wspomnieć o przepięknym wydaniu tej książki. Co jakiś czas pojawiają się ilustracje, nad każdym rozdziałem jest mały obrazek, a sama okładka jest przepiękna (zarówno ta w miękkiej oprawie, jak i w wydaniu zintegrowanym). Z całego serca polecam Wam Wojnę makową, na pewno jeszcze nie raz, nie dwa do niej wrócę i już nie mogę się doczekać premiery trzeciego tomu (bo drugi już za mną). To jedna z najlepszych książek mojego życia i gorąco liczę na to, że Wam również się spodoba. :)

Udostępnij
Designed by Blokotek. All rights reserved.