środa, 26 kwietnia 2017

Piękna i Bestia - to jest niesamowite! ♥♥♥

Uwielbiam bajki Disney'a. Piękna i Bestia jest jedną z moich ulubionych, dlatego musiałam obejrzeć jej najnowszą wersje, a jeszcze jak się dowiedziałam, że gra tam Emma Watson, która chyba już zawsze będzie mi się kojarzyła z Hermioną z Harry'ego Potter'a, stwierdziłam, ze nie ma bata - idę do kina! Teraz mam dla was moją opinię tego rewelacyjnego filmu i przygotujcie się na masę zachwytów oraz lekki bałagan, bo naprawdę ciężko mi pozbierać te wszystkie emocje jakie mi towarzyszyły podczas oglądania, żeby w miarę logicznie to brzmiało, ale mam nadzieję ze mi wybaczycie ten lekki bajzel - to było tak genialne, że aż nie mogę sklecić ładnych kilku zdań bez przejawu fangirlingu (nawet nie wiem czy jest takie słowo xD) tym filmem. Nie przedłużam, zapraszam na moją lekko nieogarnietą opinię o tym pięknym filmie! :)
Obejrzałam to cudo wczoraj i teraz cały czas nucę sobie w myślach piosenki i mam przed oczami najlepsze sceny. Bardzo mi się podobało to, że - w przeciwieństwie do pierwowzoru - tutaj była historia mamy Belli, oraz to co się z nią stało. Była również krótka wzmianka o rodzicach Bestii! <3 I szczerze mówiąc żałuję, że to było tylko kilka sekund, chętnie zobaczyłabym więcej scen z dzieciństwa Bestii. A skoro już przy nim jestem - raany, jaki on był czarujący! <3 Nawet jeszcze bardziej niż w bajce. I w ogóle jako Bestia był baardzo przystojny, nawet bardziej niż jako książę po przemianie. xD
Aktorzy po prostu świetnie się spisali. Każdy wczuł się w swoją postać i widać, że włożyli w tą produkcję całe serce - wszyściutko było dopięte na ostatni guzik. A efekty wizualne! Oooo ludzie - coś wspaniałego, zwłaszcza ta scena z Płomykiem i Bellą w jadalni - te wszystkie animacje wyglądały po prostu magicznie! <3 Pałac Bestii był przepiękny - te wszystkie pokoje, a sala balowa - brak słów, to po prostu trzeba zobaczyć. Oglądając to cudo czułam się jakbym była uczestnikiem wydarzeń - jakbym była księżniczką. <3 :P Praktycznie zapomniałam o tym że jestem w kinie (tylko siedzenia mi o tym przypominały, bo siedziało mi się trochę niewygodnie i pod koniec zaczął mnie boleć tyłek. xDD), bo tak bardzo wczułam się w tę historię.
W filmowej wersji bardzo polubiłam Le Fou (to ten "przyjaciel" Gaston'a jakby ktoś nie wiedział ;)), którego bardziej wysunięto z cienia Gaston'a (ahh - Gaston - cóż to był za bohater - irytujący, ale jednocześnie i potrzebny, bez niego to nie byłoby to samo - a aktor, który wcielał się w jego rolę zagrał go perfekcyjnie! <3). A to naprawdę w porządku gość (Le Fou, nie Gaston xD) - i do tego zabawny! xD A skoro o tym mowa - ahh, ile razy ja się śmiałam podczas oglądania - a raczej mi się to nie zdarza podczas oglądania filmów, a na pewno nie aż tak często jak w tym przypadku! Przyjaźń pomiędzy Płomykiem, a Trybikiem była po prostu przepiękna i niezwykła - bardzo polubiłam te dwie postacie, nawet bardziej niż w bajce! <3 No i oczywiście nie zapomnę o pozostałych meblach i tacie Belli - oni również byli wspaniali! A koniec - jakie to było smutne! <33 No łezka mi się w oku zakręciła - to było przepiękne! <3 Awwwww! *.* <33
Piękna i Bestia wywołała u mnie mnóstwo emocji. To cudowny film, z wspaniałą obsadą aktorską, perfekcyjnie odwzorowany od animowanego pierwowzoru, nawet z dodatkowymi scenami, których w bajce nie było, a które okazały się bardzo ciekawe. To historia zabawna, wzruszająca, smutna, wesoła - po prostu piękna! <3 Niezapomniana, wspaniała i magiczna. Jedyny minus jakiego się doszukałam w filmie to dubbing - nie bardzo mi pasował głos jaki podłożono dla Bestii i w niektórych momentach też dla Belli. No i wolałabym chyba, żeby niektóre piosenki zostawili w oryginale, a nie tłumaczyli, ale to tylko taki maleńki szczególik. ;)
Baaardzo Wam polecam ten film - jeśli jesteście fanami bajek Disney'a to już w ogóle, a jeśli nimi nie jesteście - to też wam polecam xD, bo naprawdę warto obejrzeć tak niesamowitą produkcję, pełną magii i wzruszeń. To był majstersztyk, coś wspaniałego i kiedy tylko będzie dostępny ten film w internecie obejrzę go jeszcze raz (ewentualnie 10 razy xDD). Powiem szczerze, że film podobał mi się nawet ciut bardziej niż bajka, a piosenki nucę do tej pory. Serdecznie polecam <333 To jest po prostu piękne. <3
-----
A dla chętnych - zapraszam na konkurs, który trwa jeszcze do 1 maja, gdzie możecie wygrać egzemplarz książki "Był sobie pies". :) ----> konkurs tutaj :)

Oooo i łapcie piękną piosenkę z filmu (jedna z moich ulubionych <33):

Oglądaliście już Piękną i Bestię? Jak wrażenia? A jeśli nie - planujecie obejrzeć? :)
Udostępnij

sobota, 22 kwietnia 2017

Porwana pieśniarka - recenzja | konkurs literacki

Tytuł: Porwana pieśniarka
Autor: Danielle L. Jensen
Tom: 1
Cykl: Trylogia Klątwy
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Galeria Książki

500 lat temu ludzka czarownica pogrzebała miasto Tollus, gdzie mieszkały trolle. Teraz krążą legendy o tym że miasto to istnieje - mało tego - trolle w nim mieszkają, uwięzione pod Samotną Górą, bez możliwości wyjścia na ląd i poczucia słonecznych promieni na twarzy. Jednak pojawia się przepowiednia według której młoda dziewczyna - pieśniarka, ma wyzwolić mieszkańców Trollus i umożliwić im wydostanie się z pułapki. Cécile de Troyes zostaje porwana i zmuszona do ślubu z księciem trolli - Tristanem. Czy przepowiednia się spełni? Czy trolle rzeczywiście są tak straszne jak mówią legendy? Kim tak naprawdę jest Tristan?

Do chwili, w której przeczytałam Porwaną pieśniarkę wyobrażałam sobie trolle jako okropne, zielone (tak - zielone xDD) stwory, które mają grube brzuchy i często dłubią w nosie oraz nie są zbyt inteligentne. xD Danielle L. Jensen stworzyła zupełnie coś innego. Trolle w jej książce to istoty zdeformowane, z różnymi wadami w wyglądzie, ale niektóre są również nieskazitelnie piękne. (nie muszę chyba dodawać że książę Tristan był tym wyjątkowo pięknym trollem, prawda? xD). Posiadają też magiczne umiejętności i potrafią wyczarować magiczne latające kule światła, tak aby zawsze mieć oświetloną drogę! xD Nie wiem jak wy, ale ja chciałabym mieć taką swoją prywatną kule światła. xD Z całego serca pragną wydostać się z pułapki i nienawidzą życia pod górą.  Nie są to też istoty złe - przynajmniej nie wszyscy - istnieją wyjątki. Cécile przekonuje się, że niektóre trolle zasługują na ratunek - mało tego - zdobywa przyjaciół pod Samotną Górą, a nawet... miłość.
Tristan - książę trolli i ich przyszły władca to jeden z wielu atutów tej powieści. Chociaż im więcej kartek przerzuciłam, tym bardziej się zmieniał i nie umiem do końca powiedzieć czy na lepsze, czy na gorsze. Na pewno stał się mniej zabawny niż na początku. xD Nie trudno się domyślić że pomiędzy nim, a Cécile zrodzi się uczucie. To było do bólu przewidywalne, ale dość słodkie. Kibicuję tej parze, naprawdę! Jedyna rzecz, która strasznie mnie raziła było stwierdzenie, ze on od razu był w niej zakochany, od kiedy po raz pierwszy ją zobaczył - serio? A te wszystkie kłótnie na początku i wzajemna niechęć były udawane? Autorka niepotrzebnie wplotła te kilka zdań, bo to popsuło cały dotychczasowy efekt i historie tej pary. W dodatku kiedy już nasz trollowy książę otwarcie przyznaje się do uczucia jakie darzy wobec Cécile staje się taki trochę... miękki i nie jest już tak zabawny jak na początku (a jego teksty naprawdę były świetne!) :D

Watek miłosny już omówiony, teraz czas na resztę fabuły. Książka opowiada nie tylko o miłości, ale również o przyjaźni i politycznych zagrywkach pomiędzy trollami. Nie każdy się z każdym zgadza co prowadzi do konfliktów i intryg. Bardzo ciekawa była historia tego jak Trollus w ogóle znalazło się pod górą. Podczas czytania razem z Cécile odkrywamy nowe szczegóły w historii miasta oraz jego mieszkańców. To był jeden z najciekawszych wątków w książce.
Prawie zapomniałam wam wspomnieć o tym, że to było moje trzecie podejście do tej historii. xD Wcześniej zawsze przerywałam czytanie mniej więcej po 6-7 rozdziałach, bo albo znalazłam coś innego do czytania, albo nie bardzo interesowała mnie ta historia. W końcu jednak zdecydowałam, że muszę ją przeczytać (do trzech razy sztuka) i za trzecim razem się udało! xD 

Porwana pieśniarka to bardzo wciągająca historia, ale dopiero gdzieś w połowie książki. Na początku miałam wrażenie, że autorka trochę za szybko rozgrywa całą akcję i chce ukazać jak najwięcej emocji, przez co zrobił się trochę bałagan. Później jednak wszystko sobie w głowie uporządkowałam i czytanie Porwanej pieśniarki sprawiało mi wielką radość. Koniec książki naprawdę trzyma w napięciu, w ogóle bardzo dużo tu akcji, zwłaszcza podczas pewnej sceny z ogromnym ślimakiem-potworem o nazwie sluag. xD Jeśli chcecie poczytać coś oryginalnego (bo trolle nie są popularnym tematem w książkach) oraz pełnego akcji, humoru (zwłaszcza na początku) oraz zagrywek politycznych to sięgnijcie po Porwaną pieśniarkę. Ja już nie mogę się doczekać tomu drugiego i liczę na to, że przeczytam go za pierwszym ,a nie za trzecim razem. xD Polecam!

Moja ocena: 8/10


A na koniec łapcie dwa cytaty Tristana i przyznajcie, że po prostu nie da się w nim nie zauroczyć. :D ♥

- Jesteś bystrzejsza niż mogłoby się wydawać.
- Ale magia nie zadziała. Złączyłeś się ze mną, a klątwa nadal jest w mocy.
- Znów masz rację. Przypomnij mi, żebym wybrał cię do drużyny, kiedy będziemy bawić się w kalambury. Lubię mieć silną drużynę.

– Jakie to błyskotliwe. A skoro już mowa o błyskotliwości, zamierzałaś uciec? – Przyjrzał się mojemu ubraniu. – W szlafroku i na bosaka? Powiedz mi, czy jeśli włożę piżamę i ranne pantofle, będę mógł do ciebie dołączyć, czy to samotna wyprawa?
                                                                           
-----
Przy okazji chciałabym Was zaprosić na konkurs literacki organizowany u Sovbedlly - nagrody w postaci książek, a więcej szczegółów poznacie tutaj. :)
Powodzenia! :)
 
Udostępnij

wtorek, 18 kwietnia 2017

Pomerdany konkurs! Wygraj książkę "Był sobie pies"!

Cześć wszystkim! ^^
Nadszedł wielki dzień - dzięki uprzejmości wydawnictwa Kobiece, na blogu pojawia się pierwszy konkurs! W dodatku ze wspaniałą nagrodą jaką jest książka "Był sobie pies", którą serdecznie polecam nie tylko miłośnikom piesków! ;) Ostatnio pojawił się setny post na blogu i pisałam Wam że planuję zrobić jakiś konkurs z tej okazji. Udało się! Stwierdziłam, że nagroda w pierwszym blogowym konkursie musi być wyjątkowa, dlatego mam dla Was jeden egzemplarz książki W. Bruce Cameron'a. Historia Bailey'a jest dla mnie wyjątkowa, nie tylko dlatego że kocham pieski całym serduchem, ale również dlatego, że ta książka była moim pierwszym egzemplarzem recenzenckim. Jeśli chcecie poznać moją opinię na jej temat to zapraszam tutaj. Teraz już nie przedłużam tylko przedstawiam Wam regulamin konkursu:
banner konkursowy :)
1. Organizatorką konkursu jestem ja - Klaudia W.
2. Nagrodą w konkursie jest jeden egzemplarz książki "Był sobie pies" W. Bruce Cameron'a.
3. Sponsorem nagrody oraz wysyłki jest wydawnictwo Kobiece.
4. Wysyłka tylko na terenie Polski
5. Konkurs trwa od 18.04.2017 do 01.05.2017 do godziny 23:59.
6. Zgłoszenia nadesłane po terminie trwania konkursu nie będą brane pod uwagę.
7. Konkurs odbywa się na zasadzie losowania.
8. Organizatorka oraz sponsor konkursu nie ponoszą odpowiedzialności w razie ewentualnej zguby paczki.
9. Wyniki zostaną ogłoszone do 5 dni po zakończeniu konkursu.
10. Po wylosowaniu zwycięzcy napiszę do niego z prośbą o dane adresowe w celu dostarczenia nagrody. Następnie dane te przekażę do wydawnictwa, skąd zostanie wysłana nagroda.
11. Każdy kto napisze imię dla pieska, które najbardziej mu się podoba dostanie jeden dodatkowy los. :) To taka nagroda za przeczytanie regulaminu. :)

Najbardziej denerwującą rzeczą podczas brania udziału w konkursach jest milion warunków, które trzeba spełnić. Dlatego ułatwię Wam życie, bo tutaj warunków do spełnienia będzie niewiele. ^^ Poniżej zostawiam wam wzór zgłoszenia:
Zgłaszam się!
Obserwuje bloga jako:
*Obserwowałem/am przed rozdaniem: TAK/NIE
**Banner:
E-mail:

*Postanowiłam jakoś nagrodzić osoby, które obserwowały mnie przed rozdaniem, dlatego jeśli taka osóbka weźmie udział w konkursie otrzyma dodatkowy los. :)
**Banner jest dla chętnych, ale daje dodatkowy los. :)

To tyle! :D Życzę wszystkim powodzenia i miłego wieczoru. :)
Udostępnij

niedziela, 16 kwietnia 2017

Niebezpieczne kłamstwa - recenzja | 100 post! ♥

Tytuł: Niebezpieczne kłamstwa
Autor: Becca Fitzpatrick
Tom: 1
Cykl: -
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Otwarte

Stella to nie jest jej prawdziwe imię. To nie jest jej prawdziwe życie. Teraz cały jej świat zbudowany jest na kłamstwach.

Estella została objęta programem Ochrony Świadków, po tym jak widziała groźne przestępstwo. Nie jest już bezpieczna, musiała zmienić swoją tożsamość i wyprowadzić się do Thunder Basin w Nebrasce. Musiała zostawić swojego chłopaka oraz porzucić ich plany na przyszłość. Początkowo bardzo niechętnie odnosi się do sytuacji, w której się znalazła, ale później zaczyna coraz bardziej przekonywać się do nowego miejsca. Dzieje się tak za sprawą Cheta, którego poznaje w Thunder Basin. Czy dziewczyna przyzwyczai się do nowego środowiska i zaakceptuje jej los? Czy grozi jej niebezpieczeństwo? Jak wyglądało jej życie przed tym jak była świadkiem przestępstwa?

Niebezpieczne kłamstwa to kolejna książka Beccy Fitzpatrick jaką miałam okazję przeczytać. Wcześniej była jej saga Szeptem, potem Black ice, które bardzo mi się podobało, więc miałam dość wysokie oczekiwania co do tej powieści. No i trochę się zawiodłam.
Główna bohaterka jest cholernie irytująca, zwłaszcza na początku. Jak ona marudziła! Ja wszystko rozumiem - nowa sytuacja, obcy ludzie i środowisko, no ale bez przesady. Ledwo wyszła z domu, a już kręciła na wszystko nosem i nic jej nie pasowało. Zachowywała się jak rozkapryszona pannica, która wiecznie na wszystko narzeka i jest obrażona na cały świat o to, że znalazła się w takiej, a nie innej sytuacji. Potem na szczęście zrobiła się trochę bardziej znośna, ale początek był naprawdę próbą moich nerwów. xD Co do innych bohaterów - Chet był w sumie miłym gościem, ale jakimś takim - nijakim. Typowy kowbojski chłopak, prosty i sympatyczny, ale nie zapadł mi jakoś głęboko w pamięć i po prostu zaginał w tłumie mnóstwa podobnych bohaterów z innych książek. Bardzo polubiłam opiekunkę Stelli - ale wybaczcie mi, bo za nic nie przypominam sobie jej imienia. xD Była to prosta kobieta, taka swojska babka i zyskała sobie moją sympatię tym, że po prostu waliła wszystko prosto z mostu, bez zbędnego owijania w bawełnę.

Niebezpieczne kłamstwa to książka, którą bardzo przyjemnie się czyta - autorka po raz kolejny pisze prostym i lekkim językiem, dzięki czemu niewiele czasu zajęło mi przeczytanie jej książki. Natomiast - niestety - była ona dość nudna. W sumie to nie działo się nic ciekawego - oprócz wspominek Stelli z przeszłości oraz końcówki, która była w miarę trzymająca w napięciu, chociaż i tak mam do niej pewne zastrzeżenia, ale o tym później. Tą książkę po prostu się czyta, czyta i czyta, ale nic odkrywczego nie wnosi ona do naszego życia.
Plusem powieści jest jej klimat. A raczej klimat miasteczka, w którym dzieje się cala akcja. Czytając niektóre fragmenty poczułam się jak na jakimś ranczo, czuć taki swojski i prosty klimacik. Aż zapragnęłam kupić sobie kowbojski kapelusz (nawet znalazłam kapelusz i stwierdziłam, że będzie idealnym dodatkiem do tej książki, więc cyknęłam jej z nim zdjęcie xD), wsiąść na konia (nie umiem jeździć na koniu, ale kowboje kojarzą mi się z końmi i podczas czytania czułam się jak taki trochę kowboj, dlatego chciało mi się na koniu jeździć xD) i jechać gdzieś na jakiś odjechany festyn pełen prażonej kukurydzy i gier z nagrodami. :D (oo - czułam się jak Bailey z Nie ma to jak statek, kto oglądał Disney Channel ten wie o kogo mi chodzi :D)

W książce poruszony jest temat relacji rodzinnych, które w tym przypadku nie wyglądają wcale różowo. Możemy zobaczyć jak ciężkie jest życie z kimś takim jak matka głównej bohaterki, oraz jakie trudności przeżywają członkowie rodziny takiej osoby. Miałam wrażenie, że ta cała sprawa z jej mamą była zbyt prosta i trochę brakowało mi w tym logiki. Podobnie miałam z końcem książki. Końcówka była taka... zbyt banalna. To wszystko skończyło się tak po prostu - bum! i koniec książki. Spodziewałam się jeszcze czegoś więcej, a tu przewracam kartkę i widzę Podziękowania. no i mina mi trochę zrzedła. :/

Niebezpieczne kłamstwa to historia dość nudna oraz przewidywalna. Koniec mi się nie podobał i w sumie trochę się zawiodłam na tej książce. To jedna z tych pozycji, po które sięgamy kiedy nam się nudzi i potrzebujemy chwili relaksu z niewymagającą historią. Jeśli liczycie na coś więcej, to możecie się przejechać, bo to powieść, o której raczej szybko zapomnicie. Jednak posiada świetny, swojsko-kowbojski klimat, dla którego można w wolnym czasie rozejrzeć się za tą pozycją. Czy polecam Niebezpieczne kłamstwa? Hmm... nie była to porywająca lektura od której nie mogłabym się oderwać, ale najgorszy gniot to również nie był. Jest to historia co do której mam mieszane uczucia i musicie sami zdecydować czy chcecie ja poznać. :)

Moja ocena: 6/10
------ 
Na koniec chciałabym Wam bardzo podziękować, za to że jesteście ze mną i czytacie moje wypociny. To już setny post na moim blogu i naprawdę w życiu nie sądziłam, że to kiedyś nastąpi i napiszę aż 100 postów dla Was! Oczywiście nie zrobiłabym tego, gdyby nie wszystkie komentarze i obserwacje, które od Was otrzymuję. Dziękuję! ♥♥♥
Miałam plan, żeby z tej okazji robić cos specjalnego - a mianowicie konkurs. Niestety nie wypaliło - w sumie to jeszcze nie wiem czy konkurs się odbędzie - a bardzo bym chciała żeby się odbył. Mogłabym poczekać jeszcze kilka dni i zobaczyć jak potoczą się sprawy, ale szczerze mówiąc nie chcę aby na blogu wiało pustkami, bo ostatnia notka pojawiła się ponad tydzień temu, więc stwierdziłam, że już trochę czasu minęło i pasuje coś napisać. xD Jednak bardzo możliwe, że w niedalekiej przyszłości pojawi się jakiś konkurs - w sumie wszystko zależy od wydawnictwa, także trzymajcie kciuki. <3

Jeszcze raz dziękuję za każde odwiedziny i zostawione komentarze i życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych <3
Udostępnij
Designed by Blokotek. All rights reserved.