W okresie jesienno - zimowym nachodzi mnie ochota na czytanie książek związanych z wojną, dlatego też bardzo zaintrygowała mnie powieść Noelle Salazar - Dziewczyny w przestworzach - która opowiada historię kobiet - pilotkami. Przyznam szczerze, że niewiele słyszałam o pilotkach z czasów II wojny światowej, dlatego tez, kiedy przyszła do mnie paczka z Taniej Książki, od razu zabrałam się za czytanie.
Siła jest kobietą - zasadę tę zdecydowanie podkreślają historie kobiet, które w czasach wojny nie poddawały się w nierównej walce. Sanitariuszki, łączniczki i... pilotki. Kobiety za sterem pełniły jedną z najważniejszych funkcji podczas II wojny światowej.
Audrey Coltrane od małego fascynowała się lotnictwem - jej największym
marzeniem zawsze było posiadanie własnego, prawdziwego lotniska.
Znalazła w sobie ogrom determinacji i samozaparcia, by zrealizować
wyznaczone cele: pobierała lekcje latania u ojca, a choć jej matka
starała się uchronić ją od tak poważnej decyzji, Audrey wkrótce została
instruktorką latania na Hawajach. Wydawać by się mogło, że nowe,
samodzielne życie w otoczeniu bliskich koleżanek i pierwsze poważniejsze
uczucie do mężczyzny mogą prowadzić tylko ku lepszemu. Aż do jednej,
pamiętnej daty, która całkowicie odmieniła jej spojrzenie na
lotnictwo...
7 grudnia 1941 roku - atak na Pearl Harbor, utrata bliskiej osoby, chęć
odwetu za niesprawiedliwość i okrucieństwo świata - te wszystkie
sytuacje, połączone w całość pokierowały Audrey do najważniejszego
wyboru w jej życiu. Coltrane dołączyła do korpusu pilotów. Stała się
kobietą, która za wolność swoich bliskich położyła na szali własne życie
- pokazała, jak ważne w życiu są rodzina, przyjaźń i walka o własne
prawa.
Na samym początku trochę ciężko było mi się wgryźć w tę historię i sama do końca nie wiem czym było to spowodowane, bo język i styl jakim posługiwała się autorka jest naprawdę przyjemny i książkę czytało mi się stosunkowo szybko, chociaż miałam kilka dłuższych przerw w czytaniu, bo długi czas nie mogłam się przemóc żeby kontynuować lekturę, chociaż muszę zaznaczyć, że książka mi się podobała, więc nie wiem dlaczego jej czytanie szło mi aż tak opornie. Może to wina jakiegoś chwilowego zastoju czytelniczego.
Przyczepić muszę się jednak do początkowych rozdziałów książki. Pierwsze sceny rozgrywają się już w czasie kiedy na świecie trwała wojna (październik 1941 rok), a klimat w tych początkowych rozdziałach jest wręcz sielankowy. Nie pasowało mi to do mojego wyobrażenia o wojnie i na wstępie zapaliła mi się w głowie lampka ostrzegawcza, że z wojną ta powieść nie będzie miała wiele wspólnego. Na szczęście ten sielankowy klimat powieści nie trwał zbyt długo i po kilkudziesięciu stronach akcja zdecydowanie się zmieniła, a powieść nabrała tempa.
Jestem pełna podziwu i uznania dla tamtych czasów. Książkę mam i przeczyta.
OdpowiedzUsuń