Dzisiaj naszła mnie ochota na pogadankowy post, którego bardzo dawno
na moim blogu nie było. Ostatnio postanowiłam sobie, że nie spędzę na
korzystaniu z internetu więcej niż godzinę dziennie. Postanowiłam, że
nie dam mu satysfakcji z zabierania mi masy czasu i chwil, które
mogłabym spędzić dużo, dużo lepiej niż wpatrując się w ekran komputera i
co chwila odświeżając Facebooka, lub tego typu strony. Czy godzina
dziennie to dużo, czy mało? Jak dla mnie w sam raz, ale kiedy na polu
zrobi się jeszcze cieplej niż teraz, chciałabym jeszcze bardziej
ograniczyć ten czas. Niektórzy mogą pewnie powiedzieć, że godzina
dziennie to aż za dość, inni mogą myśleć, że godzina to zdecydowanie za
mało.
Nie wiem czy u was też tak jest, ale u mnie w szkole doszło nawet do
tego, że w trakcie wf-u kiedy sobie nie ćwiczę (co ostatnio dość często
mi się zdarza, bo ciągle tylko grają w siatkę, a ja jej szczerze nie
lubię i grać w nią też nie umiem, więc żeby sobie oszczędzić
kompromitacji, wolę już wgl nie ćwiczyć xD) nie mam dosłownie z kim
pogadać, bo wszyscy nic tylko patrzą w ekran swojego telefonu. Moja
siostra mówiła mi, że często widuje u siebie w szkole jak osoby z jednej
klasy siedzą obok siebie na długaśnej ławce i dosłownie każdy widzi
tylko i wyłącznie ekran komórki. 10 minut przerwy leci im na sprawdzaniu
Facebooka, graniu w gry, czy co tam jeszcze można robić. Serio ludzie?
xD
Absolutnie nie chcę tutaj wkładać wszystkich do
jednego worka, bo nie wszyscy całymi dniami siedzą w sieci, ale w
dzisiejszych czasach dzieje się to zdecydowanie zbyt często i zbyt
długo. Ostatnio tak sobie myślę, że zarąbiście byłoby powrócić do tych
czasów kiedy komputery, czy internet to była nowość i tylko nieliczni
mogli z niego korzystać. Wtedy człowiek był bliżej drugiego człowieka -
zawierało się więcej znajomości, bo kiedy komuś się nudziło podchodził
do nieznanej osoby i zaczął coś tam gadać, podczas kiedy dzisiaj w
czasie nudnej przerwy, czy lekcji można przecież sprawdzić co u naszych
starych znajomych słychać i jakie nowe zdjęcia dodali na instagrama, czy
snapa.
Internet to cholerny zjadacz czasu. Gdyby
porównać go do człowieka, a czas do kanapki (albo czekolady xDD) to
byłby on baaaardzo grubaśnym gościem xD. Najwięcej czasu marnuje się
właśnie w internecie, podczas kiedy przygoda czeka właściwie na każdym
kroku - trzeba tylko ruszyć tyłek, wyjść na dwór i poszukać tej
przygody. Ile ja wycieczek rowerowych zaliczyłam w minione wakacje -
nawet nie umiem tego zliczyć. Każda z nich była wyjątkowa, pełna zabawy,
śmiechu i wygłupów. No i wolna od internetu, czy telefonu (nie licząc
tego, że robiłam pamiątkowe zdjęcia telefonem xD).
Kiedy
widzę osoby, które na przerwie, lekcji co chwila spoglądają w komórkę,
nie ma godziny żeby bez niej wytrzymali to myślę sobie, że kiedy pewnego
dnia ich dzieci, albo wnuki usiądą im na kolanach i poproszą o
opowiedzenie super historii z czasów dzieciństwa, młodości (ja jak byłam
dzieckiem często tak robiłam xD) to taka osoba otworzy usta, i opowie,
że jego największą przygodą było pokonania Jakiegoś-Złego-Gościa w
Tej-Super-Fajnej-Grze.
Internet jest potrzebny i bardzo
ułatwia życie, ale korzystajmy z niego z umiarem. Wylogujmy się z tego
Facebooka na kilka godzin, jakby coś się stało to i tak prędzej czy
później się o tym dowiemy. Zamiast tego wyjdźmy na pole, zróbmy coś
głupiego i szalonego co będzie prawdziwym wspomnieniem na stare lata. xD
Tyle w temacie, cieszę się że mogłam to napisać i nawet jeśli niewiele
osób będzie podzielało moje zdanie, to i tak jestem zadowolona, ze
mogłam się nim z wami podzielić.Teraz przekazuję pałeczkę wam, dajcie
znać co myślicie o tym wszechobecnym internecie, a ja zmykam i miłego
dnia wam życzę! :)
P.S: za kilka dni pojawi się mały poradnik, w którym opisze wam moje sposoby na odstawienie komórki/komputera, bo nie chcę pisać tylko o tym że mi się to nie podoba - chciałabym dać wam jakieś rady dotyczące ograniczenia czasu w internecie, a nie robiłam tego w jednym poście, bo mógłby wyjść ciut za długi. Wszystko już napisane, teraz tylko muszę co nieco poprawić, dodać jakąś grafikę, także notka już niedługo pojawi się na blogu. :)
*wszystkie obrazy i gify pochodzą z Google grafika
Strony
▼
poniedziałek, 27 marca 2017
środa, 22 marca 2017
Prawdodziejka - recenzja
Tytuł: Prawdodziejka
Autor: Susan Dennard
Tom: 1
Cykl: Czaroziemie
Liczba stron: 394
Wydawnictwo: SQN
Safi i Iseult są praktycznie nierozłączne - razem spędzają czas, żartują, przeżywają przygody oraz... wpadają w niezłe tarapaty. Dziewczyny żyją w świecie gdzie czarodziejskie moce to normalka. Safi jest Prawdodziejką - zdolną rozpoznać kiedy ktoś kłamie lub mówi prawdę. Moce Iseult nie są jej do końca znane, ale w tym przypadku może to nawet lepiej dla niej i jej bliskich. Przyjaciółki muszą uciekać, przeżyją pełną niebezpieczeństw podróż wraz z Merikiem oraz jego załogą. Poza tym 20-letni rozejm właśnie się kończy co może być zapowiedzią wojny pomiędzy imperiami. Czy dziewczyny uciekną przed niebezpieczeństwem? Co im tak właściwie grozi? Jak skończy się ich podróż na statku i czy Iseult pozna swoją moc?
Prawdodziejka to książka, co do której miałam dość spore oczekiwania. Przyznam się szczerze, że początek w moim odczuciu nie wypadł zbyt dobrze. Autorka wrzuca nas w sam środek wydarzeń i tak naprawdę ciężko jest się w tym wszystkim połapać. Poznajemy za dużo nowych bohaterów naraz i na początku wszystko wydaje się nieco dziwne i zagmatwane. Liczyłam na to, że będzie jakieś większe objaśnienie niektórych kwestii, bo zaczynałam się gubić w opisanych wydarzeniach. Na szczęście potem było już tylko lepiej.
Kiedy przebrnęłam przez ten zagmatwany początek, zaczynałam coraz bardziej wczuwać się w historię dziewczyn. Nie przeszkadzało mi, że nie do końca pamiętałam kto był kim po prostu czytałam dalej. Prawdodziejka napisana jest bardzo przyjemnym stylem i książkę czyta się dość szybko. Ta historia ma specyficzny klimat. Czaroziemie to kraina pełna zagadek i tajemnic, a pewien krwiodziej bardzo mi się spodobał i zaintrygował mnie.
A skoro już jestem przy bohaterach to przedstawiam wam Aeudana, który był krwiodziejem. To bardzo tajemniczy facet i śmiertelnie niebezpieczny zarazem. Chciałabym przeczytać trochę więcej scen z jego udziałem, ale z drugiej strony to że pojawiał się w książce raz na jakiś czas jeszcze bardziej dodało mu tajemniczości i jeszcze bardziej zapragnęłam poznać lepiej tę postać. Oprócz Aeudana polubiłam również Iseult, natomiast Safi trochę mnie irytowała. Pojawił się tutaj również wątek miłosny, który był dość przewidywalny.
Jestem mile zaskoczona, bo druga połowa książki okazał się dużo lepsza od pierwszej, w której niewiele się działo. Bardzo spodobał mi się wątek piratów jaki został tutaj poruszony - ten rejs przez morze był bardzo ciekawy i miał niezwykły klimat - aż chciałabym się przepłynąć jakąś łodzią, najlepiej z Aeudanem na pokładzie! xD Jeśli ciekawią was takie pirackie przygody, których nie spotyka się często w książkach (ja czytam chyba pierwszą książkę z takim wątkiem) to z całą pewnością spodoba wam się historia Safii i Iseult. Pomimo dość chaotycznego początku, gdzie łatwo można się pogubić i nie bardzo wiadomo co i jak, później po prostu wczuwamy się w tę historię. Na pewno jest ona dość specyficzna, ale przy tym również ciekawa. Warto poświęcić jej chwilę uwagi. :)
Moja ocena: 7/10
Autor: Susan Dennard
Tom: 1
Cykl: Czaroziemie
Liczba stron: 394
Wydawnictwo: SQN
Safi i Iseult są praktycznie nierozłączne - razem spędzają czas, żartują, przeżywają przygody oraz... wpadają w niezłe tarapaty. Dziewczyny żyją w świecie gdzie czarodziejskie moce to normalka. Safi jest Prawdodziejką - zdolną rozpoznać kiedy ktoś kłamie lub mówi prawdę. Moce Iseult nie są jej do końca znane, ale w tym przypadku może to nawet lepiej dla niej i jej bliskich. Przyjaciółki muszą uciekać, przeżyją pełną niebezpieczeństw podróż wraz z Merikiem oraz jego załogą. Poza tym 20-letni rozejm właśnie się kończy co może być zapowiedzią wojny pomiędzy imperiami. Czy dziewczyny uciekną przed niebezpieczeństwem? Co im tak właściwie grozi? Jak skończy się ich podróż na statku i czy Iseult pozna swoją moc?
Prawdodziejka to książka, co do której miałam dość spore oczekiwania. Przyznam się szczerze, że początek w moim odczuciu nie wypadł zbyt dobrze. Autorka wrzuca nas w sam środek wydarzeń i tak naprawdę ciężko jest się w tym wszystkim połapać. Poznajemy za dużo nowych bohaterów naraz i na początku wszystko wydaje się nieco dziwne i zagmatwane. Liczyłam na to, że będzie jakieś większe objaśnienie niektórych kwestii, bo zaczynałam się gubić w opisanych wydarzeniach. Na szczęście potem było już tylko lepiej.
Kiedy przebrnęłam przez ten zagmatwany początek, zaczynałam coraz bardziej wczuwać się w historię dziewczyn. Nie przeszkadzało mi, że nie do końca pamiętałam kto był kim po prostu czytałam dalej. Prawdodziejka napisana jest bardzo przyjemnym stylem i książkę czyta się dość szybko. Ta historia ma specyficzny klimat. Czaroziemie to kraina pełna zagadek i tajemnic, a pewien krwiodziej bardzo mi się spodobał i zaintrygował mnie.
A skoro już jestem przy bohaterach to przedstawiam wam Aeudana, który był krwiodziejem. To bardzo tajemniczy facet i śmiertelnie niebezpieczny zarazem. Chciałabym przeczytać trochę więcej scen z jego udziałem, ale z drugiej strony to że pojawiał się w książce raz na jakiś czas jeszcze bardziej dodało mu tajemniczości i jeszcze bardziej zapragnęłam poznać lepiej tę postać. Oprócz Aeudana polubiłam również Iseult, natomiast Safi trochę mnie irytowała. Pojawił się tutaj również wątek miłosny, który był dość przewidywalny.
Jestem mile zaskoczona, bo druga połowa książki okazał się dużo lepsza od pierwszej, w której niewiele się działo. Bardzo spodobał mi się wątek piratów jaki został tutaj poruszony - ten rejs przez morze był bardzo ciekawy i miał niezwykły klimat - aż chciałabym się przepłynąć jakąś łodzią, najlepiej z Aeudanem na pokładzie! xD Jeśli ciekawią was takie pirackie przygody, których nie spotyka się często w książkach (ja czytam chyba pierwszą książkę z takim wątkiem) to z całą pewnością spodoba wam się historia Safii i Iseult. Pomimo dość chaotycznego początku, gdzie łatwo można się pogubić i nie bardzo wiadomo co i jak, później po prostu wczuwamy się w tę historię. Na pewno jest ona dość specyficzna, ale przy tym również ciekawa. Warto poświęcić jej chwilę uwagi. :)
Moja ocena: 7/10
piątek, 17 marca 2017
Korona w mroku - recenzja
Tytuł: Korona w mroku
Autor: Sarah J. Maas
Tom: 2
Cykl: Szklany tron
Liczba stron: 532
Wydawnictwo: Uroboros
Bohaterem tej części jest zdecydowanie Chaol! Podziwiam jego opanowanie, sposób bycia, poczucie humoru, opiekuńczość... W Koronie w mroku relacja Celaeny i Chaola zaczyna sie pogłębiać. Ta dwójka bardzo często razem występuje w tej części co bardzo mi się podobało i z przyjemnością czytałam ich wspólne sceny. Chaol jest typem bohatera, którego nie da sie szybko zapomnieć. Jest on moją ulubioną postacia serii i po prostu musiałam poświęcić mu cały akapit żeby pokazać wam jak wielkie wrażenie na mnie zrobił. xD No i nie musze chyba dodawać, że jest na podium mojej listy mężów. <3 :D
Każda kolejna część tej serii to dodatkowy element układanki na jaką się składa przeszłość Celaeny. Dziewczyna miała w życiu cholernie ciężko, ale z zaciekawieniem czytałam o jej przeszłości. Nie lubię pisać wam o kolejnych częściach serii, bo staram się pisać bez żadnych spoilerów do tomów wcześniejszych i ciężko mi wyrazić pełną opinię o Koronie w mroku, ale autorka pisze wspaniale, tak że ta część była jeszcze lepsza od wysoko ocenionego przeze mnie Szklanego tronu.
Mniej wiecej do połowy książki jest dość spokojnie jak na Adarlan i wydarzenia rozgrywające się w tym kraju. Jednak taki stan długo sie nie utrzymuje, bo autorka szokuje pewnym wydarzeniem, które będzie miało ogormny wpływ na dalsze postępowanie Zabójczyni. To wydarzenie strasznie mnie zszokowało i nie spodziewałam sie, że to naprawdę się stało. No i kolejna dawka zaskoczeń spotyka czytelnika na końcu książki kiedy poznajemy pewien bardzo ważny szczegół dotyczący głównej bohaterki. Emocji więc nie brakuje - od zaskoczenia, przez wzruszenie, rozczarowanie, na wściekłości kończąc.
Korona w mroku to mieszanka mnóstwa przeróżnych emocji. To coś wspaniałego i wiem że to co teraz pisze może nie jest wspaniałą opinią czy popisem znajomości pięknych polskich słów, ale ciężko mi opisać tę książkę innymi słowami niż WSPANIAŁA, POZOSTAJĄCA W PAMIĘCI, PORUSZAJĄCA, WZRUSZAJĄCA, NIESAMOWITA... Ta część oraz Królowa cieni to moje dwie ulubione i już nie mogę się doczekać 26 kwietnia kiedy do sprzedaży trafi tom piąty. Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz polecić wam serię Szklany tron, bo spędzicie przy niej naprawdę miłe chwile i nie będziecie się mogli oderwać od czytania. Polecam! :)
Moja ocena: 10/10
Autor: Sarah J. Maas
Tom: 2
Cykl: Szklany tron
Liczba stron: 532
Wydawnictwo: Uroboros
Chyba odkryłam jedną z najlepszych serii jakie do tej pory czytałam. :')
Tytuł Królewskiej Obrończyni zobowiązuje. Celaena Sardothien musi wypełniać swoje obowiązki i służyć człowiekowi, którego szczerze nienawidzi. Po kilku wykonanych zadaniach przyszedł czas na kolejne - dziewczyna ma zabić Archera Finna, jej dawnego znajomego. W tym czasie Dorian i Chaol próbują oswoić się z myślą co robi ich przyjaciółka i do czego jest zmuszana przez tyrana zasiadającego na szklanym tronie. Na domiar złego tajemne Oko Eleny zaczyna świecić, a to może oznaczać kłopoty. Czy dziewczynie uda się ocalic przyjaciół? Jakie mroczne siły czają się w zamku i co planuje okrutny władca Adarlanu?Bohaterem tej części jest zdecydowanie Chaol! Podziwiam jego opanowanie, sposób bycia, poczucie humoru, opiekuńczość... W Koronie w mroku relacja Celaeny i Chaola zaczyna sie pogłębiać. Ta dwójka bardzo często razem występuje w tej części co bardzo mi się podobało i z przyjemnością czytałam ich wspólne sceny. Chaol jest typem bohatera, którego nie da sie szybko zapomnieć. Jest on moją ulubioną postacia serii i po prostu musiałam poświęcić mu cały akapit żeby pokazać wam jak wielkie wrażenie na mnie zrobił. xD No i nie musze chyba dodawać, że jest na podium mojej listy mężów. <3 :D
Każda kolejna część tej serii to dodatkowy element układanki na jaką się składa przeszłość Celaeny. Dziewczyna miała w życiu cholernie ciężko, ale z zaciekawieniem czytałam o jej przeszłości. Nie lubię pisać wam o kolejnych częściach serii, bo staram się pisać bez żadnych spoilerów do tomów wcześniejszych i ciężko mi wyrazić pełną opinię o Koronie w mroku, ale autorka pisze wspaniale, tak że ta część była jeszcze lepsza od wysoko ocenionego przeze mnie Szklanego tronu.
Mniej wiecej do połowy książki jest dość spokojnie jak na Adarlan i wydarzenia rozgrywające się w tym kraju. Jednak taki stan długo sie nie utrzymuje, bo autorka szokuje pewnym wydarzeniem, które będzie miało ogormny wpływ na dalsze postępowanie Zabójczyni. To wydarzenie strasznie mnie zszokowało i nie spodziewałam sie, że to naprawdę się stało. No i kolejna dawka zaskoczeń spotyka czytelnika na końcu książki kiedy poznajemy pewien bardzo ważny szczegół dotyczący głównej bohaterki. Emocji więc nie brakuje - od zaskoczenia, przez wzruszenie, rozczarowanie, na wściekłości kończąc.
Korona w mroku to mieszanka mnóstwa przeróżnych emocji. To coś wspaniałego i wiem że to co teraz pisze może nie jest wspaniałą opinią czy popisem znajomości pięknych polskich słów, ale ciężko mi opisać tę książkę innymi słowami niż WSPANIAŁA, POZOSTAJĄCA W PAMIĘCI, PORUSZAJĄCA, WZRUSZAJĄCA, NIESAMOWITA... Ta część oraz Królowa cieni to moje dwie ulubione i już nie mogę się doczekać 26 kwietnia kiedy do sprzedaży trafi tom piąty. Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz polecić wam serię Szklany tron, bo spędzicie przy niej naprawdę miłe chwile i nie będziecie się mogli oderwać od czytania. Polecam! :)
Moja ocena: 10/10
wtorek, 7 marca 2017
Fangirl - recenzja
Tytuł: Fangirl
Autor: Rainbow Rowell
Tom: 1
Cykl: -
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: Otwarte
Cath i Wren to siostry bliźniaczki. Obie kochają Simona Snowa czyli głównego bohatera pewnego cyklu książek, który jest czarodziejem. Jednak to Cath ma prawdziwą obsesje na jego punkcie. Jej ulubionym zajęciem i czymś co kocha jest pisanie fanfiction o tym młodym czarodzieju i o jego przyjacielu Bazie. Wren natomiast jest typową imprezowiczką, która każdy wolny weekend spędza w klubach, tańcząc i bawiąc się z przyjaciółmi. Do tej pory bliźniaczki miały wspólny pokój i nie rozstawały się na dłuższy czas. Teraz jednak nadszedł czas colleagu - Wren nie chce już mieszkać z Cath, więc ich drogi się rozchodzą. Czy Cath otworzy się na nowych ludzi i przestanie żyć w świecie fikcji? Nie będzie to jak się okazało, takie trudne za sprawą wiecznie rozgadanego Levi'ego, który stanie się dla dziewczyny kimś więcej.
Wcześniej było dość sporo szumu wokół tej pozycji. Zbierała ona naprawdę pozytywne opinie i czytając je mogłam odnieść wrażenie, że Cath to dziewczyna bardzo podobna do każdej zapalonej książkoholiczki - kocha czytać, ma swojego ukochanego bohatera, którego losy śledzi z zapartym tchem, pisze o tym faceciku fanfiki i ogólnie jest wieeelka jego fanką. Może to brzmieć znajomo dla niektórych z nas (pewnie nawet dla większości) przez co książka wydaje się warta przeczytania. Hmm nie dajcie się zwieść pozorom i opisowi. Ja Klaudia ogłaszam wam z ręka na sercu, że Fangirl wieje nudą, a Cath jest diabelnie denerwująca :D.
Jestem przeciwniczką nadmiernego korzystania z internetu i telefonu. Dziwne? Może, ale uważam że życie to coś więcej niż wpatrywanie się w ekran i ciągłe przeglądanie fejsa, strzelanie super słitfoci i robienie miliardów snapów. Ograniczam korzystanie z komputera do godziny dziennie i w sumie nie potrzeba mi więcej. Ostatnio coraz częściej spędzam na komputerze, telefonie nawet mniej niż tę godzinę. Dobrze mi z tym i zamierzam nawet kiedyś napisać osobny post o tym, więc koniec gadania - czas na konkrety. Bo po co ja to mówię? Otóż Cath - nasza super kreatywna i wcale nie irytująca (pff - taa jasne xD) główna bohaterka praktycznie nie widzi świata bez pisania nowych rozdziałów swojego fanfika przez kilka godzin dziennie. Oprócz tego... w sumie to chyba wszystko co robi dniami i nocami. Nie licząc szkoły oczywiście! Kiedy wreszcie poznała naprawdę fajnego faceta, który interesuje się nią i bardzo ją lubi, zamiast spędzać z nim najwięcej czasu ile się da... zastanawiała się, w którym rozdziale Baz i Simon wreszcie wyznają sobie uczucie i jak to ładnie napisać. (mam ochotę tłuc głową w ścianę czytając takie coś xD). Cath to osoba nudna, żyjąca w świecie fikcji, zamknięta w sobie i kiedy wreszcie zaczęło się coś dziać miedzy nią a Levim - była o niego cholernie zazdrosna i wiecznie naburmuszona. Serio - walnijcie te babę. xD
Nie myślcie sobie, ze nudna główna bohaterka to tylko jedna wada tej książki. Niee - oprócz niej mamy tu jeszcze nudne rozdziały (tak do kompletu :D) z niepotrzebnymi opisami i fragmentami fanfiction Cath, które po prostu omijałam, bo wcale mnie nie ciekawiły, a wręcz przeciwnie - nie chciało mi się po prostu tego czytać. xD Ooo a propo naszej Cath - ta dziewczyna tak bardzo wkręciła się w życie Simona Snowa, że (spoiler)prawie olała szkołę dla niego (koniec spoileru). Jej siostra bliźniaczka była bardziej ogarnięta, ale jak na mój gust przerysowana i za bardzo się popisywała.
Teraz czas na plusy książki, żeby nie było, że tylko same minusy w tej recenzji się znajdą (aż tak krytyczna to ja nie jestem xDD). Po pierwsze - Levi, który był sympatycznym, troskliwym i zabawnym chłopakiem - aż chciałabym go bliżej poznać. Po drugie - książkę czyta się dość szybko, a styl autorki był całkiem znośny, ale momentami trochę zbyt młodzieżowy i miałam wrażenie że Rowell chciała aby wyszło jak najbardziej naturalnie, a odniosło to odwrotny efekt i wyszło dość sztucznie.
Podsumowując - nie polecam tej książki, bo uważam że nie wniesie ona nic nowego do naszego życia, główna bohaterka była okropna i marudna, a cała opowieść dość nudna. Jednak dla zabicia czasu, fajnego bohatera jakim był Levi oraz na wieczór kiedy nie macie kompletnie co robić, może się nadać. Nie nastawiajcie się jednak na porywającą historię, bo możecie się rozczarować. Ja niestety liczyłam na coś więcej i przeliczyłam się. Szału nie ma. :D
Moja ocena: 5/10
Autor: Rainbow Rowell
Tom: 1
Cykl: -
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: Otwarte
Cath i Wren to siostry bliźniaczki. Obie kochają Simona Snowa czyli głównego bohatera pewnego cyklu książek, który jest czarodziejem. Jednak to Cath ma prawdziwą obsesje na jego punkcie. Jej ulubionym zajęciem i czymś co kocha jest pisanie fanfiction o tym młodym czarodzieju i o jego przyjacielu Bazie. Wren natomiast jest typową imprezowiczką, która każdy wolny weekend spędza w klubach, tańcząc i bawiąc się z przyjaciółmi. Do tej pory bliźniaczki miały wspólny pokój i nie rozstawały się na dłuższy czas. Teraz jednak nadszedł czas colleagu - Wren nie chce już mieszkać z Cath, więc ich drogi się rozchodzą. Czy Cath otworzy się na nowych ludzi i przestanie żyć w świecie fikcji? Nie będzie to jak się okazało, takie trudne za sprawą wiecznie rozgadanego Levi'ego, który stanie się dla dziewczyny kimś więcej.
Wcześniej było dość sporo szumu wokół tej pozycji. Zbierała ona naprawdę pozytywne opinie i czytając je mogłam odnieść wrażenie, że Cath to dziewczyna bardzo podobna do każdej zapalonej książkoholiczki - kocha czytać, ma swojego ukochanego bohatera, którego losy śledzi z zapartym tchem, pisze o tym faceciku fanfiki i ogólnie jest wieeelka jego fanką. Może to brzmieć znajomo dla niektórych z nas (pewnie nawet dla większości) przez co książka wydaje się warta przeczytania. Hmm nie dajcie się zwieść pozorom i opisowi. Ja Klaudia ogłaszam wam z ręka na sercu, że Fangirl wieje nudą, a Cath jest diabelnie denerwująca :D.
Jestem przeciwniczką nadmiernego korzystania z internetu i telefonu. Dziwne? Może, ale uważam że życie to coś więcej niż wpatrywanie się w ekran i ciągłe przeglądanie fejsa, strzelanie super słitfoci i robienie miliardów snapów. Ograniczam korzystanie z komputera do godziny dziennie i w sumie nie potrzeba mi więcej. Ostatnio coraz częściej spędzam na komputerze, telefonie nawet mniej niż tę godzinę. Dobrze mi z tym i zamierzam nawet kiedyś napisać osobny post o tym, więc koniec gadania - czas na konkrety. Bo po co ja to mówię? Otóż Cath - nasza super kreatywna i wcale nie irytująca (pff - taa jasne xD) główna bohaterka praktycznie nie widzi świata bez pisania nowych rozdziałów swojego fanfika przez kilka godzin dziennie. Oprócz tego... w sumie to chyba wszystko co robi dniami i nocami. Nie licząc szkoły oczywiście! Kiedy wreszcie poznała naprawdę fajnego faceta, który interesuje się nią i bardzo ją lubi, zamiast spędzać z nim najwięcej czasu ile się da... zastanawiała się, w którym rozdziale Baz i Simon wreszcie wyznają sobie uczucie i jak to ładnie napisać. (mam ochotę tłuc głową w ścianę czytając takie coś xD). Cath to osoba nudna, żyjąca w świecie fikcji, zamknięta w sobie i kiedy wreszcie zaczęło się coś dziać miedzy nią a Levim - była o niego cholernie zazdrosna i wiecznie naburmuszona. Serio - walnijcie te babę. xD
Nie myślcie sobie, ze nudna główna bohaterka to tylko jedna wada tej książki. Niee - oprócz niej mamy tu jeszcze nudne rozdziały (tak do kompletu :D) z niepotrzebnymi opisami i fragmentami fanfiction Cath, które po prostu omijałam, bo wcale mnie nie ciekawiły, a wręcz przeciwnie - nie chciało mi się po prostu tego czytać. xD Ooo a propo naszej Cath - ta dziewczyna tak bardzo wkręciła się w życie Simona Snowa, że (spoiler)prawie olała szkołę dla niego (koniec spoileru). Jej siostra bliźniaczka była bardziej ogarnięta, ale jak na mój gust przerysowana i za bardzo się popisywała.
Teraz czas na plusy książki, żeby nie było, że tylko same minusy w tej recenzji się znajdą (aż tak krytyczna to ja nie jestem xDD). Po pierwsze - Levi, który był sympatycznym, troskliwym i zabawnym chłopakiem - aż chciałabym go bliżej poznać. Po drugie - książkę czyta się dość szybko, a styl autorki był całkiem znośny, ale momentami trochę zbyt młodzieżowy i miałam wrażenie że Rowell chciała aby wyszło jak najbardziej naturalnie, a odniosło to odwrotny efekt i wyszło dość sztucznie.
Podsumowując - nie polecam tej książki, bo uważam że nie wniesie ona nic nowego do naszego życia, główna bohaterka była okropna i marudna, a cała opowieść dość nudna. Jednak dla zabicia czasu, fajnego bohatera jakim był Levi oraz na wieczór kiedy nie macie kompletnie co robić, może się nadać. Nie nastawiajcie się jednak na porywającą historię, bo możecie się rozczarować. Ja niestety liczyłam na coś więcej i przeliczyłam się. Szału nie ma. :D
Moja ocena: 5/10
piątek, 3 marca 2017
Podsumowanie lutego + stosik
Cześć!
Jak pewnie zdążyliście już zauważyć- mamy marzec! Jeej! xD Z tej okazji przedstawiam wam podsumowanie lutego, które miało pojawić się troszkę wcześniej, ale zawaliłam sprawę i jest dopiero dzisiaj. A po podsumowaniu będzie stosik! xDLuty był bardzo udanym miesiącem jeśli chodzi o książki. Przeczytałam ich 6 co w sumie mnie cieszy, ponieważ w styczniu całkowicie opuściła mnie wena do czytania i przeczytałam tylko 3 książki, co jest najgorszym wynikiem od początku mojej "czytelniczej kariery". xD Ale styczeń już był, minął, więc teraz przedstawiam wam tytuły, które udało mi się przeczytać w lutym:
- Harry Potter i Książę Półkrwi (po raz czwarty! <3)
- Szklany tron
- Królestwa Nashiry. Marzenie Talithy
- Był sobie pies
- Korona w mroku
- Fangirl
Co się działo na blogu?
- od końca stycznia przybyło 13 obserwatorów i teraz jest was już 87 <3
- byliście u mnie 2684 razy <3
- opublikowałam 6 postów
- ... oraz obchodziłam pierwszą rocznicę bloga (który szczerze mówiąc powstał 31 stycznia, ale post rocznicowy pojawił się dopiero w lutym xD)
- nawiązałam swoją pierwszą współpracę z wydawnictwem Kobiece, z czego jestem baardzo zadowolona i jeszcze raz dziękuję <3
- pojawiło się podsumowanie jednego z moich dwóch ukochanych seriali - a mianowicie Teen Wolfa, jeśli jesteście ciekawi co sądzę o 6 sezonie to zapraszam tutaj
- z okazji Walentynek pojawił się post, w którym polecałam 5 książek związanych ze świętem zakochanych
W lutym przybyło do mnie 6 książek, pozostałe dwie są z biblioteki.
- Harry Potter i Książę Półkrwi - wypożyczona z biblioteki, czytałam tą część już po raz czwarty i podobała mi się równie mocno co za pierwszym razem. Oprócz tego, że chciałam ją przeczytać, bo udzielił mi się potter'owy nastrój, to jeszcze przypomniałam sobie kilka rzeczy, ponieważ w lutym moja szkoła po raz pierwszy organizowała naprawdę genialny konkurs - o Harry'm! <3
- Fangirl - również z biblioteki, słyszałam o niej różne opinie, ostatnio przeważały te negatywne, a o tej książce kiedyś było dosyć głośno więc z ciekawości ją wzięłam. Noo i się zawiodłam. :/ Recenzja pojawi sie za kilka dni na blogu.
- Był sobie pies - czyli książka otrzymana od wydawnictwa Kobiece i to w dodatku przed premierą. Od chwili kiedy po raz pierwszy się na nią natknęłam chciałam ją przeczytać i wiedziałam że mi się spodoba. Nie zawiodłam się i pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę.
- Szklany tron - kupiona za około 20 zł na znak.com.pl. Książka, którą planowałam przeczytać od daawna i w końcu mi się to udało. Była to naprawdę świetna historia.
- Fobos - kupiona za około 15 zł na znak.com.pl. Słyszałam o niej kiedyś, kiedy zobaczyłam promocyjną cenę i przeczytałam opis nie wahałam się długo. Zaczęłam ją czytać i jak na razie szału ni ma. xD Zobaczymy jak akcja się rozwinie, liczę na coś lepszego. ^^
- Dziedzictwo ognia i Królowa cieni - kupiłam te książki na spółkę z mamą na księgarni dobre-ksiazki, za 22 i 25 zł, ponieważ bardzo nas ciekawią dalsze losy Celaeny i jestem przy czwartym rozdziale trzeciego tomu (haha nawet widać zakładkę zrobioną z wyrwanej części strony gazetki promocyjnej z Biedronki xD). Ooo czy nie sądzicie, że okładki tej serii są śliczne? A z tyłu wyglądają jeszcze lepiej. *.*
- Bałagan - czyli hit cenowy - tamtararam! xD Całe 4 zł na księgarni dobre-ksiazki. Nie jestem do końca przekonana do takich książek, ale stwierdziłam, że za taką cenę nawet jeśli mi się nie spodoba to nie będzie mi szkoda wydanych pieniędzy. xD nawet zrobiłam już jedno zadanie i całkiem dobrze się przy nim bawiłam. xD