Strony

piątek, 20 maja 2016

Moje metody na tanie czytanie

Witam Was w nowym cyklu Różności, gdzie będę pisała luźniejsze posty, moje przemyślenia na dane tematy i wszystko co mi wpadnie do głowy. :) W pierwszej odsłonie zapraszam Was na moje metody na tanie czytanie.


 

1. Księgarnie stacjonarne odpadają. 

Byłam kilka razy w Empiku lub Matrasie i większość książek jest sprzedawana w cenie podanej z tyłu okładki. Szanuję cudzą pracę i czas poświęcony na napisanie książki, ale 39,99 to według mnie trochę za dużo.

2. Biblioteki to dobre rozwiązanie. 

U mnie w mieście biblioteka jest całkiem nieźle zaopatrzona. Może nie ma tam nowości sprzed kilku dni, czy tygodni, ale jest wiele innych ciekawych pozycji. Opcja ta jest darmowa, co jest ogromnym plusem.

3. Znajomi, którzy czytają mogą sobie nawzajem pożyczać książki.

Wiem, że ta opcja jest trochę ryzykowna, bo możemy dostać z powrotem zniszczoną książkę, lub nie zostanie nam zwrócona wcale. Jednak ja kilka razy pożyczałam książki znajomym i jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby wróciły do mnie w złym stanie. Sama też czasem pożyczam różne pozycje.


4. Kiedy widzę napis "promocja" od razu wkładam produkt do koszyka. 

Często jest tak, że te promocje nie są zbyt duże. Czasem jest to tylko kilka złotych różnicy, a według mnie przecena z 40 zł na 34 zł, to żaden interes.

5. Kupujmy takie książki, które nas interesują, i które chcemy przeczytać. 

W zeszłym roku kupiłam w biedronce pewną powieść za 25 zł. Cena taka sobie, mogłaby być niższa, ale tata płacił (:D), więc wzięłam nie znając opisu, oraz nie czytając opinii o niej. Okazało się, że lektura nie powala na kolana, a zamiast niej mogłam kupić sobie inną, taką którą chciałam przeczytać od dłuższego czasu. Dobijające było to, że kilka dni później ta książka pojawiła się w bibliotece. 

6. Jeśli coś jest tanie, to od razu biorę. 

Też się na tym przejechałam. 10 zł za jedną sztukę kusi, więc bierzemy kilka książek, niektóre zupełnie w ciemno, widzimy je pierwszy raz na oczy, nie wiemy o nich zbyt wiele, oprócz opisu, ale bierzemy bo tanie. Potem zaczynamy czytać i okazuje się, że szału nie ma. Co prawda nie jest żal, bo 10 zł, ale to zawsze kilka złotówek do tyłu.

7. Od czego jest internet? 

Zaglądajmy od czasu do czasu na strony wydawnictw, lub księgarnie internetowe, bo promocje pojawiają się i znikają, a -60% to spora obniżka.

Na dzisiaj to wszystko, ciekawa jestem jakie są Wasze patenty na tanie czytanie. Teraz się z Wami żegnam i zaczytanego wieczoru życzę! :)

4 komentarze:

  1. Tanie czytanie... Czyham na promocje w księgarniach, to raz :D Chodzę do biblioteki, to dwa :D Czasem pożyczek od znajomych, to trzy :D I bardzo często kupuję w mojej ulubionej księgarni - Świat książki, bo nie dość, że mam tam kartę stałego klienta, to można trafić na fajne promocje ^_^ Księgarnie stacjonarne już daaaaaawno temu sobie odpuściłam :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dawna nie kupuję książek w sklepach stacjonarnych, zawsze przez internet na nieprzeczytane.pl. Na książki za 10 zł często się kuszę i tylko raz się przejechałam, więc nie jest źle :D
    Pozdrawiam,
    Jessie
    https://lifting-pages.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. W stacjonarnych sklepach rzadko kiedy kupuję. Chyba tylko wtedy, gdy całkowicie nakręcę się na jakąś książkę i nie mogę czekać na promocje. :D Najczęściej kupuję przez internet w świecie książki, a za przesyłkę nie muszę płacić bo sklep jest u mnie w mieście. :)
    Pozdrawiam,
    Geek of books&tvseries&films

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się zdarzyło kupić książki za 5-10zł, które okazały się świetne. A i tak najczęściej nie kupuję tylko człapię do bibliotei.
    xoxo
    L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń