Strony

wtorek, 30 października 2018

No i znowu się zawiodłam.... | Krwawy księżyc


Sięgając po Krwawy księżyc oczekiwałam wciągającego thrillera, przy którym poczuję dreszczyk emocji i najzwyczajniej w świecie - spędzę przyjemnie czas. Liczyłam na nietypową i oryginalną opowieść... No i niestety spotkało mnie rozczarowanie...

Victoria i Thomas są małżeństwem pisarzy. Prowadzą spokojne, szczęśliwe życie... do czasu gdy Thomas oznajmia żonie, że planuje napisać kryminał o Księżycowym Zabójcy, który zabija podczas gdy na niebie pojawia się Krwawy Księżyc. Od tego czasu kobieta odczuwa niepokój, którego nie jest w stanie wyjaśnić, zaczyna też miewać dziwne sny - przerażające koszmary. Po wydaniu książki Toma, w mieście pojawia się zabójca, który naśladuje postać stworzoną przez Thomasa. Kto jest mordercą? Dlaczego Victorię dręczą koszmary?


W ostatnim czasie mam pecha do książek. Zabieram się za jakąś pozycję, która zapowiada się bardzo obiecująco, a potem okazuje się, że w moich oczach okazuje się kompletnym niewypałem. No i niestety tak było również w przypadku Krwawego Księżyca. Najbardziej mnie wkurza, kiedy wyrobię sobie w głowie jakiś tam obraz danej historii, na podstawie przeczytanego opisu i postawię dość wysoko poprzeczkę, a potem ze strony na stronę, czuję coraz większe rozczarowanie.... To taki kubeł zimnej wody wylany na głowę czytelnika - liczysz na coś fajnego i spotyka cię zawód....

Pierwsze kilka stron zapowiadały się naprawdę obiecująco, chociaż od samego początku dało się zauważyć specyficzny styl pisania autorki. I szczerze powiedziawszy, to nawet nie potrafię wam powiedzieć na czym tak do końca polega ta specyficzność. Było tak jakbyśmy siedzieli w głowie głównych bohaterów i mieli przed oczami ich myśli. Autorka nie bawiła się w zbędne opisy miejsc, czy też bohaterów - skupiła się głównie na ich przemyśleniach. Bardzo często przez taki zabieg w Krwawym Księżycu pojawiał się mały chaos - natłok myśli postaci, w których niejednokrotnie się gubiłam.


Akcja toczy się szybko, czasem trochę za szybko. W pewnych wątkach autorka - moim zdaniem - chciała szokować czytelnika, budzić strach, niepokój, jednak miałam wrażenie, że wszystko zostało przedstawione w sposób przerysowany, który zamiast budzić we mnie wyżej opisane emocje, sprawiał że czułam obojętność, często też znudzenie. Miałam problem ze zrozumieniem tej historii - sama szczerze nie wiem jakie były motywy działań bohaterów, dlaczego stało się to co się stało, jaki to wszystko miało sens - według mnie sensu i logiki w tej historii było raczej niewiele....

Krwawy księżyc to niezwykle specyficzna pozycja, napisana w oryginalny sposób - styl autorki jest naprawdę niecodzienny. Niestety całość mnie nie zachwyciła, często byłam zdezorientowana, akcja toczyła się szybko - za szybko. Zamiast przerażenia, czułam znudzenie, chciałam jak najszybciej skończyć tę książkę byle tylko zabrać się za coś innego. To zdecydowanie jedna z najdziwniejszych powieści jakie miałam okazję czytać, na pewno szybko o niej zapomnę i spokojnie mogłam się bez niej obejść - niestety skusiłam się bardzo ciekawym i zachęcającym opisem.... I spotkała mnie niemiła niespodzianka. Niestety nie mogę wam polecić tej książki - była dziwna, nudna i po prostu słaba.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Kobiece :)

wtorek, 23 października 2018

Roziskrzone noce - bajkowa historia z kiepskim wątkiem miłosnym...

Pierwsze skojarzenie jakie przyszło mi do głowy gdy zobaczyłam okładkę tej książki to seria Rywalki. Z racji tego, że historia Kiery Cass bardzo mi się podobała, to stwierdziłam, że bardzo chętnie sięgnę po Roziskrzone noce, które zapowiadały się podobnie. Powieść Beatrix Gurian wypadła niestety słabiej, a wątek miłosny to kompletna porażka....


Phila wraz z bratem i mama przeprowadza się do pałacu w Danii, gdzie mieszka nowy mąż jej mamy - hrabia Frederick. Dziewczyna niechętnie uczestniczy w przeprowadzce - nie chce opuszczać ukochanego Berlina i swoich przyjaciół. Już od pierwszych chwil spędzonych w pałacu, wydaje jej się, że coś jest z tym miejscem nie w porządku. Zaczyna widzieć bardzo dziwne rzeczy i stopniowo odkrywa tajemnice nowego domu. Poznaje przy tym Nielsa, w którym się zakochuje. Jakie tajemnice skrywa pałac? Czy uczucie rodzące się między Philą, a Nielsem ma prawo przetrwać?

Pierwsza rzecz jaka kojarzy mi się po przeczytaniu Roziskrzonych nocy z tą powieścią to bajkowy, ale jednocześnie dość dziwny klimat. Niektóre rzeczy jakie miały miejsce w tej historii, były dość mocno dziwaczne, co nie do końca mi się podobało, bo ciężko mi było sobie to wyobrazić. Uważam, że autorkę momentami nieco za bardzo ponosiła wyobraźnia, miałam wrażenie że chciała wywrzeć na czytelniku jak największe wrażenie, ale w moim odczuciu nie bardzo jej to wychodziło. Jednocześnie czuć było ten bajkowy klimat - wiecie - pałac, piękne suknie, wystawne bale... Coś magicznego, wspaniałego, o czym marzy niejedna dziewczynka... Urzekają mnie takie klimaty w powieściach, pobudzają moją wyobraźnię i przypominają dzieciństwo i disneyowskie filmy, dlatego ten element Roziskrzonych wypadł jak najbardziej na plus. :) Co do reszty....


W książce poznajemy Philę - główną bohaterkę, która niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych bohaterek powieści młodzieżowych. Coś czuję, że dość szybko o niej zapomnę, zresztą z pozostałymi bohaterami sprawa ma się w sumie podobnie - nikt nie zapadł mi szczególnie w pamięć, postacie w tej historii są bardzo nijakie. Wątek miłosny jaki zaserwowała nam autorka niestety rozpoczął się w błyskawicznym tempie, czego nie lubię w książkach, drażni mnie jak bohaterowie po jednym, dwóch spotkaniach darzą się ogromnym uczuciem, od razu zaczynają ze sobą być i w ogóle tworzą szczęśliwy związek nie wiedząc o sobie właściwie nic.

W przeciwieństwie do wątku miłosnego, akcja rozgrywała się stopniowo, toczyła się swoim własnym, niezbyt szybkim tempem. Na wszystko przychodził czas w odpowiednim momencie, co było naprawdę fajne, bo jako czytelnik, mogłam stopniowo odkrywać z bohaterką kawałek po kawałku tajemnice pałacu i jego mieszkańców. Niestety nie wciągnęłam się w tę historię tak, jakbym tego chciała - była całkiem przyjemna, ale liczyłam na coś dużo lepszego i bardziej wciągającego - Roziskrzone noce czytałam w sumie tak od niechcenia, żeby zabić czas.


Na duży plus zasługuje uroczy, bajkowy klimat tej powieści i przyjemny styl autorki - Roziskrzone noce czytało mi się bardzo szybko, dzięki czemu idealnie nadają się na brzydkie, deszczowe, jesienne wieczory kiedy nie ma co robić. Jeśli jednak liczycie nas porywającą lekturę, podobną do Rywalek, z dużą ilością akcji i pełną zagadek to możecie się rozczarować. Jest to historia czasem nieco dziwna, w której wątek miłosny został wyjątkowo kiepsko poprowadzony, co dość mocno mnie irytowało i wpłynęło na niższą ocenę tej książki. Z nudów warto po nią sięgnąć, jednak nie jest to nic specjalnego. A szkoda - bo był potencjał, niestety nie wykorzystany do końca przez autorkę. :/

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)

wtorek, 16 października 2018

W żywe oczy - thriller, w którym autor zaskakuje aż do ostatniej strony!

Nie planowałam czytać tej książki, chociaż opis zapowiadał ciekawą historię. Jednak po pewnej wizycie w bibliotece wpadła ona w moje ręce - jeszcze pachniała nowością! W pierwszej wolnej chwili zabrałam się za czytanie i przepadłam... Przeczytałam tę powieść bardzo szybko i jestem pewna, że sięgnę po Lokatorkę tego samego autora, żeby przekonać się czy będzie tak samo dobra jak W żywe oczy.


Claire marzy o tym aby zostać aktorką. Chodzi do szkoły aktorskiej, ma za sobą kilka ról. Dziewczyna pracuje dla firmy prawniczej, gdzie pomaga w demaskowaniu zdrad w małżeństwach. Pewnego dnia jedna z jej klientek zostaje zamordowana, a dziewczyna dostaje propozycję od policji, w wyniku której ma pomóc znaleźć mordercę. Claire nawiązuje znajomość z byłym mężem zamordowanej klientki - Patrickiem, podejrzanym o zabójstwo zony. Od tego momentu życie kobiety diametralnie się zmieni. Kto jest mordercą? Jak rozwinie się znajomość Claire i Patricka? Komu można ufać, kiedy wydaje się, że wszyscy dookoła kłamią?

W żywe oczy to powieść, która wciągnęła mnie właściwie od razu. Na początku obserwowałam jak Claire pracuje dla firmy prawniczej, jak wciela się w różne ole aby pomóc zdemaskować zdradę, potem nieoczekiwanie policja poprosiła ją o pomoc w znalezieniu mordercy, przez co całe jej życie wywrócono do góry nogami. Przez całą powieść autor pokazywał co kryje się w głowie głównej bohaterki, jaki jest jej tok myślenia. Claire to bardzo dobrze skonstruowana bohaterka, którą nie jest łatwo rozgryźć. Przechodzi przez bardzo ciężki okres, zdaje się, że wszyscy wokół niej kłamią, mimo wszystko jednak stara się jakoś trzymać. Jest to silna postać, którą polubiłam już od pierwszych stron książki.


JP Delaney zaskakuje na każdym kroku. Kiedy wydaje się, że wszystko zostało wyjaśnione w logiczny sposób, kilka stron później autor wprowadza zwroty akcji, które zmieniają bieg historii o 180 stopni. W tej powieści właściwie przez cały czas działo się coś nowego i zaskakującego. Klimat jest mroczny, tajemniczy, głównie za sprawą cyklu wierszy Kwiaty zła, które są bardzo istotne w powieści i pojawiają się raz na jakiś czas. Wiersze te były potrzebne, dodawały uroku tej historii, chociaż szczerze powiedziawszy nie czytałam ich zbyt dokładnie, tylko szybko przebiegałam po nich wzrokiem, nie szukając ukrytego w nich przesłania, ale po prostu nigdy nie lubiłam poezji. :D

Najbardziej podobało mi się to jak autor "bawił się" czytelnikiem. Kiedy wydawało się, że wszystko jest już jasne, okazywało się, że to tylko złudzenia, a za rogiem czai się inne rozwiązanie danego wątku. W tej powieści nic nie było pewne. Autor trzymał w napięciu aż do końca, zaskakiwał, wprowadzał zwroty akcji, nowe motywy i wątki. To jak zabawa w kotka i myszkę, czytelnik jak kot gonił za odpowiedziami na pytania jakie pojawiały się w trakcie czytania i trudno mu było je "złapać". Swietnie się bawiłam podczas czytania i podobało mi się to, że powieść W żywe oczy nie była w najmniejszym stopniu oczywista, banalna, czy też przewidywalna.


Po tej książce jestem pewna, że przeczytam Lokatorkę tego samego autora i liczę na to, że równie mocno mnie zachwyci. W żywe oczy to historia trzymająca w napięciu, pełna zwrotów akcji. To powieść, w której nic nie jest takie jakim się z początku wydaje. Idealnie nadaje się na jesienne wieczory z kocykiem i kubkiem herbaty . Powieść JP Delaney zapewni wam świetną rozrywkę i nie będziecie się mogli oderwać od czytania. Jeśli szukacie zaskakującego thrillera to właśnie go znaleźliście. Polecam! :)

wtorek, 9 października 2018

Dlaczego rozczarował mnie Okrutny książę?

Na tę książkę panuje istny szał ciał. Instagram jest pełen jej zdjęć, co chwila pojawiają się nowe recenzje na blogach, a większość ludzi bardzo wychwala tę pozycję. Tematyka elfów, z jaką właściwie nie miałam styczności, oraz piękna okładka dodatkowo zachęcały mnie aby przeczytać tę powieść. Liczyłam na magiczną historię, pełną przygód, z ciekawą fabułą i bohaterami. Wysoko postawiłam poprzeczkę i niestety... rozczarowałam się.


Jude wraz z siostrami w dzieciństwie są świadkami krwawej zbrodni - pewien mężczyzna (jak się okazuje elf) na ich oczach zabija im rodziców, a następnie porywa całą trójkę do zupełnie innego świata - do Krainy Elfów. Po dziesięciu latach od tamtego zdarzenia, dziewczęta wciąż żyją w Elysium i wychowują się pośród elfów. Nie są tam dobrze tratowane, zwłaszcza przez Cardana i jego paczkę, którzy uprzykrzają życie w szczególności Jude. Dziewczyna jednak nie ma zamiaru być traktowana jak popychadło i postanawia rzucić wyzwanie Cardanowi. Jak potoczą się ich losy? Jak wygląda świat elfów? Kto jest tym dobrym, a kto tym złym?

Na początku zapowiadało się bardzo ciekawie. Brutalne morderstwo, porwanie i życie w zupełnie obcym miejscu. Jednak im więcej stron było za mną, tym bardziej malał mój entuzjazm odnośnie tej książki. Elysium to piękna, bajkowa kraina, jednak miałam wrażenie, że w niektórych momentach autorka po prostu przesadziła i za bardzo pojechała po bandzie. Niektóre rzeczy jak na przykład jeżdżenie na żabie (xD) wydawały mi się mocno przerysowane i trochę... głupie. Nie mogłam sobie tego wyobrazić, mam wrażenie, że autorkę nieco ponosiła wyobraźnia momentami.


Kwestia bujnej wyobraźni autorki została już poruszona, teraz więc czas na fabułę. Powiem wam, że przez 3/4 książki po prostu się nudziłam. Nie czułam potrzeby dalszego poznawania losów bohaterów, ale z uporem przewracałam kartka, za kartką aby przekonać się, cze wydarzy się coś ciekawszego niż do tej pory. Końcówka książki była takim zwrotem akcji dla mnie, bo zaczęło się tam coś dziać, jednak większość czasu po prostu się nudziłam i szczerze mówiąc nie czytałam nawet dokładnie tej powieści, odpuszczałam sobie przydługie opisy.

Największą zaletą Okrutnego księcia jest... okładka. To zdecydowanie jedna z ładniej wydanych powieści w mojej biblioteczce, a kiedy rozpakowałam paczkę z tą pozycją przez kilka minut podziwiałam jej piękną okładkę i urocze rysunki nad każdym rozdziałem. Drugim plusem jest klimat - magiczny, bajkowy. Niestety pomimo tego fajnego klimatu, powieść pani Holly Black nie zrobiła na mnie wrażenia. Klimat to zbyt mało, jeśli nie ma ciekawej fabuły, interesujących bohaterów, czy też zwrotów akcji. Postacie w Okrutnym księciu były mi całkowicie obojętne, nie polubiłam jakoś bardzo nikogo, żaden z bohaterów nie zyskał sobie mojej większej sympatii, wszyscy byli mi po prostu obojętni.


Sięgając po tę powieść spodziewałam się rewelacyjnej, wciągającej historii w świecie elfów. Liczyłam na pełno intryg, złożonych bohaterów, świetnej przygody i niezapomnianej historii pełnej wrażeń. Niestety rozczarowałam się, po tylu zachwytach postawiłam tej powieści wysoko poprzeczkę, czułam w kościach, że to będzie bardzo dobre, jednak intuicja w tym przypadku mnie zawiodła. Może po prostu wyrosłam z tego typu historii, bo czytając Okrutnego księcia przez większą część książki się nudziłam i odliczałam strony do końca. Zakończenie było zdecydowanie najlepszą częścią tej powieści, ale to wciąż nie wystarczyło, żebym czuła się nią usatysfakcjonowana. Może drugi tom będzie lepszy? :)

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)


wtorek, 2 października 2018

Drugie życie Izabel, czyli kolejne spotkanie z płatnymi zabojcami

Zabić Sarai to książka, która zachwyciła mnie dynamizmem, mrokiem, brutalnością i wspaniałymi bohaterami oraz wątkiem miłosnym. Nie mogłam się doczekać aż zabiorę się za kontynuację tej powieści i poznam dalsze losy Sarai oraz Victora. Kiedy otrzymałam paczkę z Drugim życiem Izabel z wielkim zapałem zasiadłam do czytania. Jeśli jesteście ciekawi co sądzę o drugim tomie cyklu W towarzystwie zabójców to zapraszam do mojej recenzji. :)


Minęło kilka miesięcy odkąd Sarai rozpoczęła nowe życie. Stara się być normalną dziewczyną, ma wspaniałą przyjaciółkę i chłopaka, jednak czuje się pusta, chce żyć tak jak Victor, o którym nie może zapomnieć. Każdego dnia wspomina ich wspólne chwile, aż w końcu dochodzi do wniosku, że normalność nie jest dla niej. Sarai postanawia stać się płatną zabójczynią i na własną rękę postanawia rozprawić się z Hamburgiem, którego miała okazję poznać podczas ostatniej misji z Victorem. Jej plan jednak nie powiódł się tak jak tego chciała i o mały włos nie została zabita. Teraz prawa ręka Hamburga depcze jej po piętach, ale Sarai zyskała uwagę Victora, który odnalazł ją i postanawia zrobić z niej morderczynię. Czy Sarai i Victor zaznają szczęścia? Komu można ufać? Jak potoczą się losy bohaterów?


Pani Redmerski zachwyciła mnie swoim stylem pisania. Jej powieść była niezwykle dynamiczna, barwna, wciągnęłam się właściwie od pierwszych stron, podobnie jak w przypadku Zabić Sarai. Na początku Drugiego życia Izabel obserwujemy nieudolne próby głównej bohaterki mające na celu prowadzenie normalnego (no w miarę) życia. Jednak dziewczyna od początku czuła, że nie nadaje się do czegoś takiego. Jej życie już nigdy nie będzie normalne, za dużo przeszła, przez co wyrobiła sobie charakter i nową osobowość. To już nigdy nie będzie dziewczyną taką jak inne - Sarai jest wyjątkowa. Nie da się ukryć, że niektóre jej decyzje były chaotycznie podejmowane i nie do końca przemyślane. Bywały sytuacje, w których zachowywała się dość głupio, nie myślała tylko działała. Victor natomiast wykazywał się dużym opanowaniem i spokojem, zawsze starał się przemyśleć każdy swój ruch aby wszystko poszło po jego myśli. Ta dwójka podobnie jak w poprzedniej części, tak i tutaj, zachwyciła mnie w duecie i mocno im kibicuję. Uważam, że jest to jedna z najlepszych par literackich i chyba już nie zmienię zdania na ten temat. :)

Drugie życie Izabel to udana kontynuacja, aczkolwiek... nie tak dobra jak pierwsza część. Tutaj mieliśmy nieco mniej akcji, fabuła momentami toczyła się dość spokojnie, w odróżnieniu od Zabić Sarai, gdzie właściwie w każdym rozdziale coś się działo. Mimo to, dalej uważam, że jest to kawał dobrej literatury - pełno tu brutalności, przez co książka nie nadaje się dla młodszych czytelników, powieść przesiąknięta jest mrokiem i bardzo specyficznym klimatem. Nigdy nie wiadomo kto jest tym dobrym, a kto tym złym, autorka wprowadza różne ciekawe wątki, jak na przykład historia miłosna przyjaciela Victora, która bardzo mnie zaintrygowała.


Jedna istotna rzecz, która mi się nie podobała w tej części cyklu W towarzystwie zabójców to motyw zemsty Sarai. Wydawać by się mogło, że będzie to główny wątek tego tomu, jednak został on zepchnięty na dalszy plan, a następnie w finałowych rozdziałach poświęcono temu wątkowi dosłownie kilka zdań, przy czym cała akcja potoczyła się troszeczkę inaczej niż bym tego chciała - wszystko rozwiązało się zbyt szybko jak na mój gust i liczyłam na kilka intryg, planowania całej akcji i wolnego wprowadzania planów w życie. No, ale przecież w życiu nie zawsze jest tak jak tego chcemy, prawda? :D

Jeśli szukacie książki, w której brutalność jest widoczna w większości rozdziałów, jeśli chcecie poznać mocną, mroczną, trzymającą w napięciu historię, to obowiązkowo sięgnijcie po historię Sarai i Victora. Dajcie się oczarować autorce, która posiada niezwykły styl pisania i czaruje czytelnika niezwykłym, tajemniczym klimatem, który utrzymuje się od początku do końca powieści. Już nie mogę się doczekać trzeciego tomu tej serii. Drugie życie Izabel było troszkę słabsze niż Zabić Sarai, ale w dalszym ciągu jestem oczarowana, cholernie zaintrygowana tą historią i chcę więcej!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Niezwykłemu! :)