Strony
▼
czwartek, 5 maja 2016
Althea i Oliver - recenzja
Tytuł: Althea i Oliver
Autor: Cristina Moracho
Tom: 1
Cykl: -
Liczba stron: 397
Wydawnictwo: Feeria Young
Althea i Oliver już długo się przyjaźnią. Znają swoje sekrety, mocne i słabe strony, wiedzą co denerwuje lub śmieszy tego drugiego. Jednak ich życie nie jest sielanką. Oliver choruje na niezwykłą chorobę zwaną zespołem Kleinego-Levina, lub syndromem Śpiącej Królewny. Althea zaczyna czuć do chłopaka coś, co wykracza poza granice przyjaźni. Czy mimo przeciwności losu, ta dwójka ma szansę na to aby być razem?
Gdyby nie kusząca cena nie kupiłabym tej książki. Gdyby nie kusząca cena nie poznałabym tej oto pary. Gdyby nie kusząca cena nie byłabym zawiedziona tą pozycją i nie miałabym "książkowej blokady", która została mi po skończeniu lektury.
Pomysł na książkę był naprawdę dobry i zapowiadało się ciekawie - lata 90-siąte, niezwykli młodzi ludzie i więź między nimi, choroba, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, problemy nastolatków, okres buntu, zauroczenia... Niestety autorka nie wykorzystała tego pomysłu, bo książka była kiepska.
Przez pierwszą połowę ciężko było mi przebrnąć. Nie działo się tam nic ciekawego - cały czas imprezy, seks, alkohol i przekleństwa. W pewnym momencie było to po prostu niesmaczne. Męczyłam się podczas czytania i rzuciłabym tą książką w kąt gdyby nie historia Olivera i jego choroby. Althea była niezwykle irytującą i dziecinną postacią, która z całej siły starała się robić te "dorosłe rzeczy", musiała być w centrum uwagi i nie dbała o uczucia innych. Jeśli Althea powie "tak", to musi być tak. Jeśli powie "nie" to musi być nie. Okropnie mnie denerwowała i chciałam wejść do książki, a potem mocno nią potrząsnąć. Oliver był spokojniejszy, choć i on lubił się zabawić. Jego losy były jednak dużo ciekawsze niż dziewczyny.
Druga połowa było nieco lepsza. Althea odrobinę wydoroślała, choć i tak była denerwująca, jednak nie na tyle, żebym skończyła moją przygodę z lekturą. To sprawiło, że udało mi się dotrzeć do końca i nie targać stron z wściekłości na zachowanie głównej bohaterki.
Zakończenie było nijakie - nie podobało mi się, ale nie było również złe. Uplasowało się mniej więcej po środku. Po skończeniu tej pozycji, straciłam ochotę na czytanie i przez około 2 tygodnie nie zabierałam się za książki (może tylko parę stron). Nie było to wcale pozytywne zjawisko spowodowane kacem książkowym, który pojawia się kiedy przeczytamy bardzo dobrą powieść, wręcz przeciwnie. Althea i Oliver pozostawiła po sobie lekki niesmak i wielkie rozczarowanie. Nie wiem czy 5/10 to nie za wysoka ocena, ale ze względu na oryginalny pomysł (bo z chorobą Olivera nie spotkałam się dotąd nigdzie) i znośną drugą połowę, moja ocena jest taka, a nie inna. Podsumowując - nie polecam, szkoda pieniędzy.
Moja ocena: 5/10
Trochę szkoda, bo pomysł naprawdę fajny ;) Althea pewnie by mnie denerwowała :D Ale ciekawi mnie co to za choroba, chyba idę poszperać w Google xD
OdpowiedzUsuń